Targowisko przy ul. Zwycięstwa ponownie stało się tematem długiej dyskusji pomiędzy burmistrzem a radnymi. Niektórzy uważają, że inwestowanie 200 tys. zł w plac handlowy jest zbyteczne, bo ludzie przecież i tak będą tam robili zakupy, nawet grzęznąc w błocie. Pieniądze należy wydać na ważniejsze potrzeby mieszkańców niż grodzenie terenu i budowę alejek na „doraźnym” placu handlowym, a jak przyjadą posłowie, żeby w kampanii wyborczej promować się wśród lokalnej społeczności, to zawsze można otworzyć wypożyczalnię gumofilców.
Trzy tygodnie temu (09.05) burmistrz zaproponował radnym miejskim przesunięcie środków w budżecie na utwardzenie placu handlowego przy ul. Zwycięstwa. Miasto wypowiedziało PKP umowę dotychczasowej dzierżawy terenu z uwagi na znaczący wzrost kosztów – z 40 tys. zł rocznie na ok. 120 tys. zł. PKP nie chce negocjować ceny, więc miasto postanowiło wykorzystać własny teren, by przenieść na niego handel. Chce go ogrodzić oraz ułożyć z kostki brukowej alejki dla kupujących, by mogli bardziej komfortowo przemieszczać się po placu. Kto choć raz robił zakupy na tzw. dużym targu, wie doskonale, że jesienią brodzi się tam w błocie, a latem w kurzu. Radni miejscy nie wyrazili zgody by przesunąć pieniądze z zapisanych w budżecie inwestycji, choć mają świadomość, że nie zostaną one wykonane z uwagi na koszty, jak np. ul. T. Kościuszki na której realizację potrzeba ponad 7 mln zł, a w budżecie jest tylko 50 tys. zł oraz ulic na terenie Pronitu, które choć w budżecie zapisane, również nie zostaną zrealizowane z uwagi na brak chęci wszystkich właścicieli do wspólnego finansowania remontów dróg.
31 maja odbyła się kolejna dyskusja na temat utwardzanie i ogrodzenia placu handlowego przy ul. Zwycięstwa, która w zasadzie niczym nie różniła się od poprzedniej, bo ta sama grupa radnych podnosiła przez blisko godzinę dokładnie te same argumenty, a najwięcej do powiedzenia miał radny Tomasz Łyżwa, który uważa, że plac wcale nie musi być utwardzony i uparcie twierdzi, że na okres raptem 2 lat nie ma sensu inwestować tak znaczących pieniędzy. Termin 2 lat pojawił się podczas pierwszej dyskusji, kiedy Robert Kowalczyk próbował wyjaśnić radnym, że inwestycja zwróci się miastu w okresie właśnie 2 lat, bo targ będzie znajdował się na miejskiej działce, więc nikomu nie trzeba będzie płacić dzierżawy. Ponad 100 tys. zł rocznie wypłacanych na rzecz PKP to znaczny wydatek, a przecież plac targowy wystarczy wyznaczyć tuż obok tego dzierżawionego do tej pory i mieć go za darmo. Środki na ten cel mają pochodzić z wkładu własnego miasta dofinansowanej budowy Al. Jagiellońskiej. Budowa ulicy jest zadaniem dwuletnim i w tym roku budżetowym miasto nie wykorzysta w całości środków przeznaczonych na wkład własny.
– W związku z rozstrzygnięciem przetargu na budowę drogi gminnej Al. Jagiellońska, zmniejsza się plan wydatków w tym zadaniu o 200 tys. zł, a środki te przenosi się do Wieloletniej Prognozy Finansowej do wykazu przedsięwzięć – wyjaśniała skarbnik miasta podczas posiedzenia komisji budżetu w dniu 31 maja, podczas której radny Tomasz Łyżwa zadawał niezliczoną ilość pytań, chcąc udowodnić, że z PKP można negocjować „twarzą w twarz”, wcale nie trzeba utwardzać terenu by mieszkańcy mogli chodzić po chodniku, a nie błocie i właściwie po co w ogóle inwestować w ziemię, skoro to nie jest miejsce docelowe targowiska, a jedynie „na chwilę”. Duży trag przenoszony z ul. Targowej na plac należący do PKP przy ul. Zwycięstwa również był „na chwilę”, która nieprzetrwanie trwa już ok. ćwierć wieku. Jak określił to radny Stanisław Pacan – bo w życiu tak już jest, że prowizorki są długo.
Największym oportunistą utwardzenia i ogrodzenia placu handlowego był bez wątpienia radny Łyżwa, który podczas posiedzenia komisji był przeciw wszystkiemu i najczęściej zabierał głos w debacie. Nie bardzo rozumiał czym jest przesunięcie środków między działami w projekcie uchwały, choć przecież w radzie zasiada już ponad 8 lat. Trudno mu również było zrozumieć, dlaczego na utwardzenie placu targowego zabierane są pieniądze z wkładu własnego na budowę Al. Jagiellońskiej, bo kiedy on chciał przesunąć z dotacji przyznanej z programu rządowego na budowę ul. Nowej, to skarbnik miasta mówiła mu wówczas, że nie wolno.
– To znaczy, że w bieżącym roku budżetowym teraz zdejmujemy z tej inwestycji Jagiellońskiej i przenosimy na targowisko, a te 200 tys. uzupełnimy w budżecie następnym, tak? I to jest wszystko ok, że tak powiem? – dopytywał.
Skarbnik miasta oraz burmistrz starali się bardzo prosto i szczegółowo odpowiadać na pytania radnego Łyżwy i wyjaśnili, że kiedy radny składał swoją propozycję, to miasto było przed ogłoszeniem przetargu i nie było nawet wiadomo, ile inwestycja wyniesie. Otrzymaliśmy datację w wysokości ok. 6 mln zł, a wkład własny miasta ma wynosić 5%.
– No 5%, ale kwotowo? – chciał wiedzieć radny, choć 5% z kwoty 6 mln zł to nie jest zbyt skomplikowana matematyka. Skarbnik odpowiedziała, że jest to ok. 300 tys. zł samego wkładu własnego, ale dochodzą także inne koszty, które nie są rozliczane w ramach przyznanej dotacji rządowej na budowę Al. Jagiellońskiej. – Pan burmistrz nam mówił już o tym targowisku i gdzie ono ma być zlokalizowane, bo myśmy poprzednio rozmawiali na ten temat. Ja może tak zapytam. Czy pan burmistrz się zastanawia, czy to będzie jakby targowisko docelowe? Czy to będzie doraźne, a później będziemy szukać innego miejsca? Bo no nie wiem. Tak szerzej, bo 200 tys. to nie mała kwota. I nie wiem, jeśli przeznaczymy to na targowisko, to żeby nie było tak, że… no ja mam takie obawy, może tu niesłuszne, żeby nie było tak, że za rok czy za pół będziemy znowu szukać innej lokalizacji i znowu przeznaczać jakieś środki. Czy to jest, to co pan planuje zrobić, to jest już takie docelowe czy, czy takie tylko powiedzmy, potrzeba chwili, bo musimy zwolnić targowisko, do PKP oddać teren?
Robert Kowalczyk ponownie mówił o tym, że w momencie, gdy miasto otrzymało informację o podwyżce dzierżawy, rozmawiało z gminą by może wspólnie poprowadzić targowisko lub poszukać terenu, nawet w gminie, by targ przenieść. Wójt stwierdził, że można byłoby poszukać takiego placu, wystąpić z wnioskiem o dofinansowanie budowy targu i w przyszłości podjąć się realizacji takiej inwestycji. Jednak podjęcie takich działań trwać będzie zdecydowanie dłużej niż wspomniane 2 lata choćby w wyniku formalności. Jednak inwestycja 200 tys. zł zwróci się miastu właśnie w niecałe 2 lata, bo nikomu nie będzie już płaciło dzierżawy, a handel będzie odbywał się na miejskim terenie, więc szukanie nawet nowego miejsca nie będzie taką pilną sprawą jak w tej chwili, bo umowa z PKP kończy się 30 czerwca.
– To ja jeszcze będę dopytywał, jeśli pan burmistrz, bo… panie burmistrzu, no z tego co nam pan tu przedstawił, ten teren, który planuje pan zagospodarować na targowisko, to w tej chwili no też tam się odbywa handel, no ono funkcjonuje, nie? – kontynuował radny Łyżwa. – I mówię, no włożenie 200 tys., bo to kwestia chyba nie wiem, przeniesienia ogrodzenia, jakieś alejki, nie wiem jaki. Może nam pan troszkę więcej powie co ma w tych 200 tys., co ma być zrobione i za 2 lata, no co to jest 200 tys.? No niby to jest niedużo, jak pan mówi, ale to są jakieś pieniądze. A jeśli planujemy docelowo wybrać inne miejsce, to może… Może inaczej, to po prostu jakoś rozwiązać tą sprawę, zaczekać i nie inwestować takich pieniędzy?
– Czyli rozumiem, że pan radny jest za tym żebyśmy zwiększyli środki w budżecie na dzierżawę i zapłacili 100 tys. zł więcej w tym roku PKP? – chciał wiedzieć Robert Kowalczyk.
– Znaczy wie pan co, a jakie inwestycje… Może inaczej zapytam. Te 200 tys. na co ma być, na co ma zostać przeznaczone, bo to jest no spora kwota? – pytał radny, choć już wcześniej burmistrz wyjaśniał, że ok. 200 tys. zł może kosztować demontaż ogrodzenia, które należy do miasta i przeniesienie go na działkę miejską oraz utwardzenie alejek dla kupujących i wyznaczenie miejsc dla handlujących. Robert Kowalczyk wyjaśnił, że wobec kwoty jaką miasto miałoby płacić za dzierżawę terenu, to zdecydowanie lepiej przeznaczyć te środki na wykonanie placu targowego i wreszcie udostępnić mieszkańcom teren, po którym będzie można chodzić w każdych warunkach pogodowych. Stanisław Pacan dopytywał czy w związku z przeniesieniem targu oraz ogrodzenia, miasto chce także rozebrać trelinkę, którą utwardziło kiedyś „doraźnie” plac. Okazuje się, że taki zabieg nie jest w tej chwili brany pod uwagę, bo ten teren mógłby służyć jako parking, a poza tym koszt odzyskania tego materiału jest zbyt wysoki i zwyczajnie się nie opłaca. Piotr Nowak dopowiedział, że wykonawca robót rozbiórkowych doliczy koszt samego uprzątnięcia, oczyszczenia trelinki, selekcji i ponownego ułożenia zniszczonych bloczków. Za wszystko trzeba będzie zapłacić, a w konsekwencji wydane zostanie o wiele więcej pieniędzy, a nowy plac zostanie utwardzony starym materiałem. Ekonomicznie w ogóle to się nie opłaca.
– Ja spytam może tak – głos ponownie zabrał radny Łyżwa. – Bo opłatę targową odpowiednie osoby, które zbierają te opłaty, to jeśli się mylę, to proszę mnie poprawić, nie zbierają chyba tylko na ogrodzonym placu targowym? Mają chyba prawo iść, jeśli ktoś stanie obok, przy ulicy itd., jeśli nie zakłóca oczywiście porządku publicznego i jest jakimś takim, nie zagradza przejścia, to te opłaty też są pobierane? Bo proszę państwa, to targowisko, bo jak jedziemy ulicą, mijamy urząd gminy po prawej stronie, to ono nie jest utwardzone. Czy tam jest błoto?
Radni wytłumaczyli Tomaszowi Łyżwie, że teren, o którym wspomniał to działka miejska, która została utwardzona, nie kostką brukową czy trelinką, ale wysypana grysem i tam faktycznie błota nie ma.
– Tam rowery sprzedają. No tak, ale raczej no alejka (utwardzona). No błota nie ma. Tam jest wysoko i tam błoto rzadko, rzadko jest błoto, bo tam musiałby być ulewny deszcz i chlapa. To nie jest grząski teren. No są tylko wkopane kawałek trelinki i są wyznaczone miejsc, i tam nie ma jakby utwardzonego terenu, a opłaty są zbierane. Ale do czego zmierzam? Bo nie tak dawno, znaczy nie tak dawno, to ogrodzenie nowe, to stoi może rok, może więcej, 2 lata jeśli dobrze pamiętam, z paneli – okazuje się, że nie rok, nie dwa, a już 4 lata, o czym wszyscy uczestnicy posiedzenia doskonale pamiętają, bo wówczas też odbyli bardzo długą dyskusję na temat zasadności wymiany zniszczonego ogrodzenia na nowe i inwestowania w teren PKP. – Już 4? No przy budowaniu też były takie, że tamto, no ta siatka wyglądała źle. No wyglądała źle, ale ja tam przejeżdżałem niedawno, te panele też są pogniecione, no wiadomo samochodami tam ktoś zawadził i no. Ja uważam, że to akurat da się przenieść, bo to można rozkręcić i przy niewielkich nakładach trzeba to zabrać, trzeba nie zostawiać. Ale zmierzam do czegoś innego. Jeśli np. zostawimy, bo tu się zgadza, zgodzę się ze wszystkimi, że ten stary materiał, jeśli nie będziemy musieli zabrać, to lepiej zostawić, bo no można go wyjąć i po prostu wykorzystać jeszcze raz. Ale czy to będzie taniej? Nie jestem do końca przekonany, bo robocizna jest w tej chwili najdroższa, a materiał drugi raz użyty pewnie będzie gorzej wyglądał niż wygląda teraz. Ale jeśli tam, na tym placu będą stały, no stawiali swoje stragany handlowcy czy nie wiem pojazdy itd. czy urząd miasta będzie mógł pobierać opłaty? Niby jest to formalnie teren PKP, tak? Bo ja tak trochę wychodzę w przyszłość, być może taka sytuacja zaistnieje, że no chyba PKP tego nie ogrodzi, nie zamknie na kłódkę, bo mi się wydaje, że tak nie będzie, tak? Czy tam, no pan mówił, pan burmistrz, że tam może być parking. No pewnie może być, bo tam pewnie nikt nikogo nie pogoni. Chyba, że PKP się uprze i postawi kogoś, i będzie inkasowało opłaty. Ale czy jeśli tam będą stawali handlowcy, bo oni się przyzwyczaili do pewnych tam powiedzmy miejsc i to czy miasto może tam pobierać opłaty? Czy może mi ktoś odpowiedzieć na ten temat?
Robert Kowalczyk bardzo wyraźnie przypomniał radnemu Łyżwie, że w mieście obowiązuje uchwała podjęta przez radę dotycząca pobierania opłat targowych z różnych miejsc, np. z terenu przy cmentarzu parafialnym, działki prywatnej na której odbywa się handel, na placach, chodnikach itd. Nawet na terenie formalnie należącym do PKP miasto może również pobierać opłatę targową. Dodał także, że nie wie, czy jeśli PKP już przestanie pobierać pieniądze za dzierżawę terenu, to czy np. nie wyśle funkcjonariuszy SOK i nie będą oni wyganiali tych, którzy na dotychczasowym terenie będą próbowali rozstawiać swoje stragany.
– Znaczy ja się tak zastanawiam, głośno myślę panie burmistrzu czy jest zasadne inwestować te 200 tys. nie robić doraźnie tam targowiska, które i tak będzie małe, a tam, gdzie, bo ja rozumiem, że te pieniądze będą zainwestowane tutaj przy przepompowni? – serię pytań kontynuował radny Łyżwa, choć był obecny na posiedzeniu, kiedy tłumaczono, gdzie dokładnie jest działka miejska na której ma być zlokalizowany nowy plac targowy i ile tam będzie miejsc dla handlujących, wyliczonych na podstawie pobieranych opłat targowych. Piotr Nowak chciał dowiedzieć się od Tomasza Łyżwy czy ma jakieś inne rozwiązanie problemu z dużym targiem, skoro uznaje tę propozycję za całkowicie chybioną.
– Dać pieniądze spółce skarbu państwa. PKP dać 100 tys. zł i niech się wzbogaca, a my nie – stwierdził burmistrz.
– Nie, no nie. Chodzi mi o to, że 200 tys. to można zainwestować w coś innego, a mamy wiele potrzeb, a niekoniecznie tam ładować, no na takie nie wiem, no na krótko, bo nie mamy takiego rozwiązania docelowego, tylko na chwilę. No to są jakieś pieniądze, no.
Dawid Jaroszek zwrócił uwagę, że radny Łyżwa wciąż powtarza, że ma być to plac tymczasowy, miejsce doraźne, a nikt o tym nawet nie wspominał, bo skoro działka jest miejska i graniczy z dotychczasowym placem, to niewiele to zmieni dla handlujących i kupujących, choć miastu przyniesie rocznie ponad 100 tys. zł oszczędności. Skoro jest to działka miejska, to targ może funkcjonować latami, więc nie rozumie, dlaczego Tomasz Łyżwa podkreśla, że to tylko miejsce tymczasowe w które nie opłaca się w ogóle inwestować. Dodał, że obowiązkiem radnych jest zapewnienie mieszkańcom dobrych warunków do robienia zakupów i aby to miejsce jak najdłużej im służyło.
Grzegorz Wąsik dodał, że nikt nie mówi o doraźnym miejscu, choć mowa była o tym, że może warto podjąć działania by wspólnie z wójtem poszukać innej działki na cele handlowe. Ale to wszystko to tylko luźne rozmowy, żadnych planów i uzgodnień na razie nie ma, nie ruszyła żadna procedura, która trwać może latami, o ile w ogóle się rozpocznie. Stąd też nie ma mowy o tymczasowym placu handlowym w który nie warto inwestować, bo warto, skoro zaoszczędzone zostaną pieniądze na dzierżawę i w ciągu raptem 2 lat zwrócą się miastu.
– No dobrze. Ja spytam inaczej. Mogę jeszcze? Płaciliśmy do tej pory dla PKP rocznie? 40 tys. rocznie? A w tej chwili powinniśmy, bo podnieśli nam chyba na 80 czy 90? 120 rocznie? To 80 więcej. No to można powiedzieć, że w ciągu 2 lat. Ale nie wiem czy mnie państwo rozumiecie? Bo to ustanowienie tego placu targowego, to chyba nie jest potrzebna, że musi być wybudowana wybetonowana alejka? Jest potrzebny sanitariat i jest potrzebny tylko do wody bieżącej do niektórych artykułów tylko, jak do handlu mięsem i tam innym. A ładowanie 200 tys. w ziemię, że tak powiem, robienie alejek i nie wiem, jakiś asfaltów, nie wiem jak to ma wyglądać i później się przeniesie i co? Co później z tym będziemy robić? Ja bym zostawił po prostu jak jest, zdemontował tylko ogrodzenie i zaczekał. A tam co prawda wokół tej przepompowni było więcej miejsc parkujących, ale jeśli tam przeniesiemy nawet ogrodzenie, to też ograniczymy dostęp, bo każde ogrodzenie ogranicza wjazd, wyjazd jako taką mobilność na targowisku. To tutaj funkcjonowało jakiej 20 parę lat. Wkopanie tylko krawężników i wyznaczenie miejsc handlowych i od tego pobieranie opłat, to czemu tam od razu musimy robić jakieś asfalty na 2 lata. Było 20 i nie było. To jest po prostu dla mnie jest takie niezrozumiałe pakowanie pieniędzy w ziemię.
Skarbnik miasta, która mieszka niedaleko dużego targu próbowała radnemu wyjaśnić, że nowy plac trzeba choć trochę utwardzić, bo tam jest piach, który po większym opadzie deszczu zamienia się w błoto i to wszystko spływa do kanalizacji deszczowej. Piotr Nowak zaprosił Tomasza Łyżwa na targ w sobotę po dużym deszczu, żeby zobaczył, że nie da się czasem wyjść z samochodu nawet, żeby nie wpaść w błoto po kostki.
– Ja dlatego proszę państwa o wprowadzenie tego wydatku do budżetu, bo jesteśmy w okresie letnim, mamy wypowiedzenie umowy do końca czerwca i możemy śmiało zacząć inwestycję – mówił Robert Kowalczyk. – Lipiec-sierpień zrobimy, ludzie się przeprowadzą i wrzesień-październik będą mieszkańcy sobie chodzi suchą nogą i będą mogli w dalszym ciągu dokonywać zakupów. Oczywiście możemy nic nie robić i przenieść ogrodzenie, które i tak przeniesiemy dlatego, że w naszej uchwale o targowisku mamy nie tylko pobieranie opłat, ale mamy również coś takiego jak opłaty rezerwacyjne, gdzie ci, którzy sprzedają płacą taką opłatę, mają zarezerwowane określone miejsca i na określony czas. Dlatego musi być ograniczony dostęp, bo tak to jedni drugim by podbierali miejsca, natomiast my musimy nad tym panować. I tylko dlatego. Możemy brodzić w błocie. Czy to będzie ładnie jak przyjadą posłowie i będą chcieli zareklamować się na naszym targu i będą brodzić w błocie? I spytają kto tu jest gospodarzem?
I tu padła żartobliwa propozycja radnego Wąsika, że zawsze można umiejscowić na targu wypożyczalnię gumofilców, choćby z tego powodu, że każdy chyba rozumie, że jeśli teren nie zostanie utwardzony, a jest tam duży ruch pieszy i samochodowy, to ta ziemia zostanie jeszcze bardziej rozpulchniona i po najmniejszym deszczu nie będzie się dało z tego placu korzystać. Wówczas mieszkańcy przyjdą z petycją, by jak najszybciej teren utwardzić. Dodał także, że wstyd by dziś cofać się do średniowiecza i chodzić po klepisku. Miasto musi spełniać jakieś standardy, choćby tylko w kwestii samego utwardzenia i ogrodzenia placu. Dawid Jaroszek ponownie zwrócił uwagę, żeby nie mówić o tymczasowym placu w który miasto chce zainwestować 200 tys. zł, by za 2 lata przenieść targ w inne miejsce, bo jest to oszukiwanie mieszkańców. Miasto chce po prostu zainwestować 200 tys. zł w nowy plac targowy.
Stanisław Pacan poprosił o zakończenie tej bezcelowej dyskusji, która faktycznie do niczego nie prowadzi, bo miasto musi opuścić teren PKP i przenieść targ na swoją działkę, więc zainwestuje w swój teren i nikt nie określa żadnego czasu na lokalizację targowiska.
Kiedy radni przeszli do omawiania kolejnych tematów związanych z projektem uchwały budżetowej, radny Łyżwa ponownie wziął udział w dyskusji:
– Ja jeszcze zapytam, bo jak pan burmistrz poprzednio, miesiąc temu, trochę więcej, chciał też wprowadzać to targowisko, przenieść tam z innych paragrafów te pieniądze, ja zadałem pytanie, kiedy PKP nas poinformowało, no pan powiedział, że w styczniu. Ja chciałem spytać czy od tego czasu pan próbował jakoś z nimi negocjować i ja nie powiem, że postawić ultimatum – mówił radnych, choć to właśnie on namawiał Roberta Kowalczyka do postawienia ultimatum właśnie, by PKP zechciało negocjować cenę. A to wszystko po tym, jak burmistrz wyjaśnił całą próbę negocjacji ceny i wyjaśnił, że kiedy poprosił o rozważnie możliwości zmniejszenia tej opłaty 0,89 zł/m2, to otrzymał odpowiedź, że cena nie będzie 0,89 zł, ale już 0,92 zł/ m2 i stąd właśnie decyzja o odstąpieniu od umowy dzierżawy. – Ale jeśli my stamtąd odejdziemy, to oni nie będą mieli żadnych zysków. Chyba, że mają jakieś plany wobec tego terenu. Czy ktoś, czy pan, czy może ktoś z urzędu miasta próbował z nimi negocjować lepsze warunki? Może podwyżkę, ale nie taką? Czy były jakieś takie rozmowy w tym czasie? O tak.
I ponownie burmistrz wyjaśnił radnemu Tomaszowi Łyżwie jak postępowały rozmowy z PKP w celu wynegocjowania niższej stawki niż 0,89 zł/m2.
– To rozumiem, że pisemna była wymiana? – wciąż dopytywał radny, który w dniu posiedzenia już otrzymał odpowiedź w tym zakresie. – Nie było takiego spotkania, takiego twarzą w twarz?
Po tak wyczerpującej dyskusji komisja przeszła do opiniowania projektu uchwały budżetowej. Pieniądze na nowy plac targowy pokonały wszystkie inne zapisy, gdyż radni Łyżwa, Maślanek i Abramowicz zagłosowali przeciwko, a radni Pacan i Nowak za pozytywnym zaopiniowaniem projektu uchwały.
Godzinę po komisji odbyła się sesja, również naszpikowana wieloma pytaniami radnego Łyżwy oraz debatą w kwestii utwardzenia placu targowego. Stanowiska niektórych radnych zmieniły się w krótkim dość czasie, bo radni Łyżwa i Maślanek już nie byli przeciwko uchwale dot. zmian w budżecie, a wstrzymali się od głosu, a Paweł Abramowicz w ogóle nie oddał głosu w tej sprawie.