Miasto Pionki to najprawdopodobniej jedyna gmina w Polsce, w której decyzje o zatrudnieniu pracowników samorządowych chce podejmować przewodniczący rady. Tak przynajmniej chciałby radny Maślanek, który krytykuje decyzje personalne burmistrza i uważa, że są złe, bo „burmistrz nie zapytał radnego Maślanka” o zdanie. Chce także usiąść do stołu i podpowiedzieć Robertowi Kowalczykowi kogo ma zwolnić z pracy, nawet dyscyplinarnie.
Brzmi jak żart, ale Wojciech Maślanek traktuje sprawę bardzo poważnie, bo trzeba „odchudzić samorząd”, gdyż wciąż rosną wydatki na płace. Publicznie informowano mieszkańców, że to wcale nieprawda, że pieniądze z budżetu są potrzebne na ustawową podwyżkę minimalnych płac, ale są ściśle związane z tym, że burmistrz wciąż zatrudnia nowe osoby i do tego nie pyta radnych o zdanie.
Oprócz nowo zatrudnionych w tej kadencji, radnemu Maślankowi nie podoba się także wybór na stanowiska kierownicze i stwierdził, że „ja naprawdę radzę w tym momencie panu szczególnie nadzorem, taką opieką burmistrzowską otoczyć pana kierownika Dygasa, bo to co ten pan nie wykonuje w tym urzędzie, w tym wydziale jest porażające”. Kierownik wydziału, zdaniem radnego, robi „błędy szkolne” i trzeba zapoznać mieszkańców i radę „z praktykami i zachowaniem pana kierownika prywatnymi. Jak on w ogóle zachowuje się panie burmistrzu w stosunku do rady miasta, do radnych rady miasta Pionki i nie wiem, nie wiem, czy pan ma świadomość? Panie burmistrzu jeszcze raz podkreślę z ostatniej sesji moje zadanie, ja takiego kierownika w trybie dyscyplinarnym już bym dawno zwolnił. Ktoś kto nie wiem w jakim stanie, tu postawię trzy kropki, ośmiela się na portalu społecznościowym, na facebooku wypisywać wręcz pomówienia i oskarżenia w stosunku do radnych rady miasta Pionki, to tylko w Pionkach panie burmistrzu, pan to toleruje, pan nagradza tego pana np. serwując mu zastępcę kierownika i podnosząc koszty. No przecież to pan uczynił, że każdy wydział ma i awansował pan, utworzył mu zastępcę kierownika i zwiększył pan koszty, koszty funkcjonowania urzędu”.
Radnych nikomu nie wolno oceniać, bo są przecież nietykalni, ale prywatne wpisy w mediach społecznościowych, nawet kierownika, można analizować na forum publicznym, nawet bez podania treści, bo takie są obecnie standardy ustalone przez niektórych radnych. Publicznie można nawet podejmować próbę ustalenia stanu tzw. „trzy kropki”. Burmistrz „ośmiela się” pisać listy do mieszkańców, kierownik pisać w mediach społecznościowych, a media pozwalają sobie przekazywać opinii publicznej swoje spostrzeżenia na temat działalności samorządu, także radnych. I to w sposób tendencyjny, bo tak uważa radny Maślanek i radna Grzywacz.
Robert Kowalczyk podobno anonimowo wypisuje na portalach jakieś treści, przynajmniej tak twierdzi jeden z radnych, który po zaprzeczeniu burmistrza dodał, że wcale tak nie powiedział, chodziło mu, że burmistrz komuś nakazuje pisać pod dyktando. Gdzieś także coś widział, ale podobno zniknęło – na szczęście zrobił zrzut ekranu, bo „został opisany na portalu opłacanym przez urząd”. Dodał również, że inny radny wypisuje o nim półsłówkami, a on sam: „jak piszę pod swoim nazwiskiem, to nie piszę półsłówek”. Półsłówkami można więc chyba anonimowo, ale kierownik używając swojego nazwiska nie powinien nikogo oceniać, a radny, póki co mówi, że „wstrzyma się jeszcze do wyjaśnienia tej sprawy”, za to kierownikowi (nieobecnemu podczas dyskusji) powiedział, że „ja to się mogę zająć grzybami, on niech się zajmie tym, czym powinien się zająć i za co bierze pieniądze, bo ja jak chodzę na grzyby, to chodzę z własnej przyjemności, jest to moje hobby, sprawia mi to wielką przyjemność, odstresowuje mnie. Tyle. Ja nie wnikam co on robi w godzinach pracy w Biedronce, co robi w sobotę wieczorami, mnie to nie interesuje, więc moje prywatne życie naprawdę niech pracownicy urzędu miasta nie wchodzą z butami, bo ja ich tam nie zapraszam. Ja się nie interesuję i nie piszę pod swoim nazwiskiem, że ten to robi tamto, tamten robi tamto. No naprawdę, tak bym pana prosił, żeby naprawdę jak się wchodzi w czyjeś życie z butami i dla kogoś to, że zbieram grzyby jest jakimś problemem, bo dla mnie to nie jest żadnym, naprawdę żadnym problemem. Lubię to i będę to robił czy będę radnym czy nie będę radnym, to i tak będę to robił, bo to lubię”. Co kierownik napisał o grzybach pod swoim nazwiskiem, tego radny nie wyjaśnił, więc dość enigmatycznie wszystko zabrzmiało. Chodzenie na grzyby, to jedno z ulubionych zajęć wielu Polaków. To nawet część naszej wolności, jak mówił Jarosław Kaczyński – której nie pozwolimy sobie zabrać Brukseli.
Zdaniem Wojciecha Maślanka, kierownik, który wypowiadał się w sprawie zbierania grzybów przez radnego, powinien zostać dyscyplinarnie zwolniony „z procedury chyba 51 Kodeksu pracy, bo to jest skandal jakiego mamy tu kierownika, który nie wykonuje podstawowych zadań”, a chodziło o chodnik przy ul. Boh. Studzianek od ul. Miłej do Chemicznej, który to nie zostanie wykonany nie z winy kierownika czy zbierania grzybów, ale dlatego, że tak zadecydowali radni 4 sierpnia, choć już na kolejnej sesji (23.08.) twierdzili, że wszystko to wina burmistrza i kierownika wydziału. Tylko jak radny chce zwolnić kogokolwiek dyscyplinarnie, skoro to nie są jego prerogatywy, a sam art. 51 Kodeksu pracy mówi o zaliczeniu do stażu pracy pracownikowi przywróconemu do pracy okresu pozostawania bez pracy.
Winą wspomnianego kierownika jest również to, że miasto wydaje coraz więcej na zakup energii czy ciepła, bo wydział nic nie robi by pozyskiwać energię z alternatywnych źródeł. Panele fotowoltaiczne można było przecież zamontować „nawet na tym dachu tu, nawet na tym garażu obok urzędu miasta” by były oszczędności w budżecie, „tylko co robi pan Dygas? No właśnie, no właśnie trzeba się zastanowić. Rozrasta się ten wydział do chyba największego chyba po wydziale finansowym, a efekty powiem, przepraszam za wyrażenie, ale nieodpowiedzialne, nonszalanckie i głupkowate wpisy na fb tego pana akurat Dygasa, kierownika jeszcze wydziału inwestycji”. „Jeszcze kierownik” wcale nie zarządza największym wydziałem po finansowym, bo w inwestycjach i strategii pracuje łącznie 7 osób, które zajmują się przetargami (także zakupowymi), pozyskiwaniem środków, poszukiwaniem projektantów, współpracą ze wspólnotami i spółdzielniami, składaniem zapytań oferentom czy wniosków do wszelkich instytucji o pozyskanie środków zewnętrznych z różnych programów, geoinformacją, nitrocelulozą, współpracą z ROD i wieloma innymi kwestiami. Nie jest to jeden z największych wydziałów, bo podobnie jak inne, został stworzony z dwóch, a przy okazji zlikwidowano również dublujące się stanowiska kierownicze i zastępcze. Ale zakres zadań oraz reorganizacja wydziałów nie była tematem rozmów radnych z burmistrzem, bo chodziło o skrytykowanie decyzji personalnych oraz udowodnienie, że żaden pracownik samorządowy nie może oceniać radnych, nie może nawet przytaknąć głową „bo to świadczy o jego braku kultury”. Często na posiedzeniach rady Wojciech Maślanek potakuje głową słuchając wypowiedzi innych, ale jakoś nikt nie określił tego brakiem kultury. Już wcześniej radni, m.in. radny Maślanek uzurpował sobie prawo do dyktowania burmistrzowi, gdzie obowiązki służbowe mają wykonywać pracownicy, a radna Grzywacz chciała nawet liczyć czas jaki jest potrzebny do nagrania jednego odcinka Kuriera Pionkowskiego.
Wojciech Maślanek, który nie chce przesunąć środków w budżecie z zabezpieczenia kredytu dla spółki PWKC (spółka spłaca swój kredyt i pełne zabezpieczanie gwarancyjne dla banku nie jest w tej chwili wymagane) na wydatki związane z podwyższeniem najniższej krajowej dodał, że „naprawdę ja mogę siąść z panem, podpowiedzieć, które osoby zachęcić może na emerytury proszę pana, odchudzić, odchudzić generalnie nasz pionkowski samorząd. Naprawdę podziękować niektórym, niektórych zwolnić dyscyplinarnie. Trzeba, trzeba naprawdę odwagi panie burmistrzu”. Radny chętnie by doradził, ale całą odpowiedzialność za ewentualne pozwy sądowe Robert Kowalczyk miałby wziąć na siebie, bo przecież to on jest kierownikiem urzędu. Ale Wojciech Maślanek uważa, że „wynagrodzenia musimy drastycznie ciąć, podziękować ludziom, przeprosić ich, pomyliłem się, za dużo, przeholowałem i trzeba po prostu wprowadzić już te szybkie i mądre działania i decyzje”. Paweł Kobylas dodał, że jeśli burmistrz uważa, że radni mają za duże diety, to powinien je skorygować, choć to rada miasta podjęła uchwałę dotyczącą podwyżki swoich diet, bo przecież burmistrz nie może o nich decydować.
Robert Kowalczyk odpowiedział, że w stosunku do czasu pracy pracowników samorządowych, a radnych miejskich, urzędnicy zarabiają naprawdę niewielkie pieniądze. Co zresztą widać, skoro wzrost najniższej krajowej od lipca był jednym z punktów zmian w budżecie, a to oznacza, że pracownicy samorządowi otrzymują tyle, ile nakłada ustawa o najniższym wynagrodzeniu.
– Takie wstawki kogo przyjąć, kogo zwolnić są moim zdaniem nie na miejscu dlatego, że pan przewodniczący, który tutaj takie tyrady głośne wydaje i chciałby decydować kadrowo kogo przyjąć, kogo zwolnić, to przecież za 8 miesięcy zostanie burmistrzem, bo mieszkańcy go wybiorą i będzie sobie porządkował zarówno urząd, spółki czy żłobki, przedszkola. Myślę, że przyjdzie na to czas, a teraz skończmy z fasonem – mówił burmistrz. Radny Grzegorz Wąsik dodał, że rozumie, że komuś z radnych może wybór pracowników burmistrza nie podobać się, może mieć inne zdanie, ale to nie jest akurat prerogatywa rady by dobierać burmistrzowi współpracowników. – Ale nie można też ludzi pozbawić pieniędzy dlatego, że niestety, ale inflacja w kraju jest, podwyżki jakieś ustawowe, jeżeli chodzi o płacę minimalną są. One były od 1 stycznia 2023, następne od lipca. Teraz od stycznia 2024 będą jeszcze wyższe i niestety te koszty będą rosły. I tutaj sprawą według mnie normalną i naturalną to jest i wynikającą z uchwalonego budżetu. Część radnych mówiła przy uchwalaniu budżetu, że w drugiej połowie roku te przesunięcia będą w wielu pozycjach konieczne. Ja tutaj nie odważę się na to, żeby w tej chwili nie zapłacić za prąd, nie dać ludziom pieniędzy, bo według mnie nie tędy droga.
Jednak zdaniem Wojciecha Maślanka nie byłoby mowy o konieczności podnoszenia wydatków na wynagrodzenia (nawet w zakresie najniższej krajowej), gdyby Robert Kowalczyk skonsultował z nim zatrudnienie: „podsumowując w ogóle, w ogóle moje wystąpienie, nie pytał się panie burmistrzu w momencie, rady miasta Pionki, w momencie zatrudniania ludzi nie tylko z Pionek, nie tylko w trybie, w trybie partyjnym czy po, czy po znajomościach, w trybie koleżeńskim, również spoza Pionek, zdarzają się zatrudnieni emeryci. To jest skandal spoza Pionek proszę państwa. Naprawdę nie pytał, jeszcze raz podkreślę, burmistrz miasta Pionki nie pytał się radnego Maślanka w momencie czy może, czy to nie zwiększy kosztów działania gminy. No i to są właśnie efekty”. Dodał również, że bez zgody rady na przesunięcie środków w budżecie na wynagrodzenia, to nie wie czy we wrześniu pracownicy samorządowi otrzymają wynagrodzenia.
Gdyby Robert Kowalczyk konsultował z Wojciechem Maślankiem kogo zatrudnić, kogo awansować, kogo zwolnić (nawet dyscyplinarnie), to nie byłoby wydatków związanych z corocznym podwyżkami najniższej krajowej. Szkoda, że burmistrz tego nie zrobił, bo dzisiaj wszyscy zarabialiby dużo więcej niż minimalna płaca i radni nie musieliby się zastanawiać czy w ogóle przesuwać jakieś pieniądze, bo nie byłoby takiej potrzeby.
Tendencyjne ocenianie przez radnych działań Roberta Kowalczyka, subiektywne oceny pracowników przez niego zatrudnionych oraz komentowanie kto z kim i dlaczego, a także udzielanie pozwoleń na prowadzenie dyskusji w mediach społecznościowych, to zdaniem radnych ich najważniejsza prerogatywa. Sami nie życzą sobie być oceniani, ale publicznie oceniają innych uważając, że to należy do ich obowiązków. Niektórzy nawet piszą notatki służbowe do przewodniczącego rady na burmistrza, choć nie ma przecież między radnymi żadnej zależności służbowej, choć pismo tytułowane „notatka służbowa” brzmi jakby profesjonalniej i wiarygodniej.
Radnym chodzącym na grzyby życzymy udanych zbiorów, a tym, którzy nie znają definicji tendencyjności odsyłamy do słownika chociażby synonimów. Warto rozróżniać tendencyjne pytania od tendencyjnych zachowań, a nawet wiedzieć czym jest tendencyjność emocjonalna lub chociażby tendencyjna literatura. Niby tendencja tendencją, ale nie wszystkie określenia znaczą to samo. Na posiedzeniach radnych występuje np. tendencyjny kolportaż, którego nie wolno mylić z kolportażem prasy, nawet jeśli dostrzegamy jego tendencyjność. Radny Wojciech Maślanek również bywa tendencyjny, gdyż przejawia skłonność do dokonywania sądów na podstawie postaw i uczuć, a nie na podstawie racjonalnej analizy dowodów.