Gość na sesji rady? Obrady niczym w Sejmie

Gość na sesji rady? Obrady niczym w Sejmie

Czasami radni miejscy mają ogromne pretensje do Roberta Kowalczyka, że jest nieobecny podczas sesji, nawet jeżeli prosi o zwołanie posiedzenia w innym terminie, a jego prośba nie jest uwzględniana. Nie ma burmistrza, czyli lekceważy radę miasta – tak uważają niektórzy jej członkowie. Kiedy podczas sesji chce jednak zabrać głos, to słyszy, że jest tylko gościem i będzie mógł mówić dopiero w wyznaczonym punkcie porządku obrad. Ostatnia sesja obfitowała w absurdalne momenty, a przez chwilę dwóch radnych aspirowało nawet na posłów.

Wojciech Maślanek skomentował nieobecność radnych na ostatniej sesji, z powodu czego nie można było podjąć uchwał, usprawiedliwiając ich tym, że przecież części radnych i burmistrza również nie było w czerwcu, kiedy udzielane było absolutorium. Różnica polega jednak na tym, że radni, a nawet przewodniczący Maślanek nie poinformowali nikogo, że akurat nie będą obecni w dniu 14 grudnia. Przewodniczący powinien wskazać zastępcę, a ma ich dwóch, który poprowadzi obrady. Absencja „prawej ręki” przewodniczącego spowodowała, że obrady poprowadził drugi wice, który stwierdził, że skoro nie ma wymaganej połowy radnych, to zamyka obrady. W czerwcu sytuacja była zgoła inna, gdyż burmistrz poprosił przewodniczącego, by nie zwoływał sesji akurat w dniu, kiedy z powodów służbowych będzie przebywał poza urzędem miasta. Wojciech Maślanek na pismo nie odpisał, zignorował prośbę i wyznaczył sesję akurat wtedy, gdy burmistrza miało nie być, a i radni – prezesi spółdzielni mieli tego dnia walne zgromadzenia członków, o czym również pisemnie poinformowali przewodniczącego. W „nagrodę” ich nieobecność nie została usprawiedliwiona, a nawet otrzymali „karę” w postaci potrącenia części diety.

Podczas ostatniej w roku 2023 sesji budżetowej, Robert Kowalczyk zgłosił się do dyskusji, gdyż chciał wyjaśnić radnym powód wniesienia pod obrady projektu uchwały w sprawie uporządkowania budżetu – próbuje to zrobić od 3 listopada, ale radni albo odrzucają uchwałę, albo nie przychodzą na sesję.

Panie burmistrzu, ja nie udzielam panu w tej chwili głosu, bo przypominam, że pan burmistrz w tej chwili jest gościem na sesji budżetowej i panie burmistrzu udzielę panu głosu w punkcie 4, w punkcie 3 informacja burmistrza z prac pomiędzy sesjami – powiedział Wojciech Maślanek, który jednocześnie uzurpował sobie prawo do podejmowania jednoosobowo decyzji czy burmistrzowi w ogóle wolno wnieść do porządku obrad projekty uchwał. Mecenas, obecny na sesji mówił, że przewodniczący nie może sam podejmować takich decyzji.

Po analizie, którą przeprowadziłem z kilkoma projektami uchwał, które wcześniej praktycznie były i są tożsame z przedmiotowym projektem uchwały nr, przepraszam nie numer, tylko w sprawie zmian w uchwale budżetowej, które pan burmistrz w dniu dzisiejszym przedłożył i wyraził chęć wprowadzenia do porządku obrad, podjąłem decyzję o niewprowadzeniu, niewprowadzeniu ich do porządku obrad dwóch przedmiotowych projektów – wyjaśniał radny Maślanek. – Chwileczkę, chwileczkę, chwileczkę. Dlaczego? Dlatego, że 99% zawartości tych dwóch projektów było już przedmiotem rozpatrywania przez rade miasta Pionki, przypomnę wyniki, były to wyniki negatywne. Rada miasta w zakresie zmian w uchwale budżetowej, powtórzę jeszcze raz, 99% podjęła decyzję negatywną i wobec tego, ja, jako przewodniczący rady miasta Pionki nie widzę potrzeby, potrzeby przedłożenia wysokiej radzie tych dwóch, tych dwóch projektów uchwał w celu przegłosowania i wprowadzenia ich do porządku obrad.

Taką decyzję podjął, gdyż uznał, że burmistrz zastosował „zagrywki”, a najważniejszą z nich było to, że miał dać 500 tys. zł na szpital, ale „pan burmistrz generalnie nie zrealizował, nie wykonał uchwały rady miasta Pionki, jeżeli chodzi o budżet miasta i myślę, że dodatkowym jeszcze argumentem - nie jest to materiał na taką wrzutkę, na taką, taką wrzutkę na sesji budżetowej, gdyż, gdyż jest to, to są bardzo poważne sprawy”.

– Ja do pana burmistrza apeluję, żeby pan burmistrz złożył wniosek albo o sesję, o sesję w trybie nadzwyczajnym w przedmiocie tych dwóch projektów, albo złożył wniosek do przewodniczącego, do rady miasta Pionki i załączył, i załączył te dwa projekty z wnioskiem o zwołanie sesji w trybie zwyczajnym – pouczył burmistrza, który chciał zabrać głos, ale przewodniczący bez przerwy mu przerywał i przywoływał do porządku „gościa”. Robert Kowalczyk próbował wyjaśnić, że są to projekty ważnych uchwał na koniec roku budżetowego, które wnosi także skarbnik miasta i decyzję o wprowadzeniu powinni podjąć radni poprzez głosowanie czy chcą je omawiać i dyskutować o zasadności dokonania porządkowania budżetu.

To są bardzo ważne rzeczy dla miasta Pionki i czekają przedsiębiorcy… – mówił burmistrz, gdyż wszyscy znają już treść uchwał, bo są niemalże takie same od 3 listopada, kiedy po raz pierwszy przedstawił je radzie. A chodzi m.in. o zapłacenie rachunków, wypłatę środków na pokrycie faktur za zakup żywności w placówkach opiekuńczo-wychowawczych, czyli żłobku, przedszkolach, szkołach. Jest tam również należna dotacja dla niepublicznego przedszkola, zapłata za wyrok sądowy, jaki miasto otrzymało po poprzedniej ekipie, nagroda od wojewody przyznana pracownikowi MOPS, pomoc rządowa w zakresie zwrotu podatku VAT od zakupu gazu dla mieszkańców, którzy z takiej pomocy mogą i chcą skorzystać itp.

Ogłaszam 10 minut przerwy jak pan burmistrz się uspokoi tak, że 10 minut przerwy – stwierdził radny Maślanek, który skupiony na niedopuszczeniu Roberta Kowalczyka do głosu, nie zauważył, że radni również zgłosili się do dyskusji w tej sprawie. – Chciałbym zaapelować na początku tej sesji żebyśmy zachowali naprawdę spokój, powagę i demokratyczną debatę. Naprawdę ja udzielę każdemu głosu, z tym, że szanowni państwo pozwólcie, że w tych punktach, gdzie one są przewidziane, bo po to przewodniczący rady gminy prowadzi obrady, przestrzega i statutu przyjętego i ustawy wyższej, wyższej proszę państwa, wyższego prawa (przyp. red. nie występuję niższe prawo) żeby to sprawnie i zgodnie z prawem wszystko przebiegło. Ja już informuję państwa, że podjąłem taką decyzję (przyp. red. o niewprowadzeniu projektów uchwał na wniosek burmistrza).

I można byłoby przejść do głosowania nad przyjęciem porządku obrad, ale wciąż na swój głos czekał radny Włodzimierz Szałabaj, który złożył wniosek o wprowadzenie jednak projektów uchwał zgłaszanych przez burmistrza, jako projekty radnego. Tym samym pokrzyżował plany części radnych, by w ogóle nie porządkować budżetu miasta na koniec roku i nie płacić żadnych należności.

Panie mecenasie, chciałbym zapytać teraz pana czy radny na sesji rady miasta Pionki może poddać, poddać pod głosowanie i wnieść projekty uchwał przedstawione przez, przez organ wykonawczy, czyli wójta, burmistrza, prezydenta? – dopytywał przewodniczący, który przecież doskonale zna i przestrzega statutu rady i wyższego prawa.

Ale każdy z radnych może zgłosić swój wniosek. Rozumiem, że jeżeli pan radny składa taki wniosek i przedstawia te uchwały, to traktuje je bez mała jako swoje projekty uchwał i może taki wniosek zgłosić – odpowiedział mecenas.

I chciałem, i chciałem, i chciałem właśnie to usłyszeć. Panie, panie, panie radny odpowiadam panu, wobec tego musimy teraz w tej chwili ogłosić, nie wiem, 5 godzin, 2 godziny przerwy. No musi pan przygotować ten wnioski na piśmie, podpisać, szanowny panie radny i dopiero, i dopiero dostarczyć radnym i dopiero możemy, możemy, możemy procedować, możemy procedować ten, ten, ten wniosek – stwierdził Wojciech Maślanek, a wniosek radny Szałabaj mógł wnieść ustnie, ale przecież radni nie mają projektów uchwał, choć już była 45-minutowa przerwa na wydrukowanie dla każdego radnego kilkunastu stron projektów wniesionych przez burmistrza i dodatkowe 10 minut na przestudiowanie treści. W sumie zadrukowano pół ryzy papieru niepotrzebnie, bo przewodniczący „po analizie” stwierdził, że nie będzie ich jednak wnosił pod obrady. Od radnego Szałabaja zażądał wydrukowania dla każdego radnego kolejnej partii dokładnie tych samych dokumentów. Zapewne w ramach „troski o budżet miasta”, o który radny Maślanek tak się niepokoi, że nawet poprosił Regionalną Izbę Obrachunkową o kontrolę, choć RIO jest od tego by kontrolować budżety gmin, a każdą uchwałę dotyczącą finansów kontroluje na bieżąco.

Przewodniczący zdecydował jednak by nie robić 5 godzin przerwy na przygotowanie dokumentów, które przecież każdy radny miał przed sobą, więc zarządził tylko godzinną przerwę w obradach, po której zapytał Włodzimierza Szałabaja czy wszyscy radni otrzymali dokumenty.

Panie przewodniczący, zgodnie z procedurą przekazałem oryginały dokumentów panu. Pan wydaje decyzje w biurze rady.

No panie radny, no z tak prostymi projektami zeszło panu prawie 50 minut, no. No 10 minut no, pani Justyna by się nie wyrobiłaby naprawdę, z takimi, z takimi projektami, no ale kończymy już tą dyskusję – stwierdził przewodniczący, a Włodzimierz Szałabaj odparł, że wszystkie dokumenty wraz z wnioskiem dostarczył po 30 minutach. – No powiedzmy, tak. Państwo radni, chciałbym się państwa zapytać, czy państwo życzycie sobie, bo ja dostałem oryginały, mecenas, mecenas, pan mecenas sprawdził pod względem formalno-prawnym. Wszystkie są podpisy, pana radnego Włodzimierza Szałabaja, nawet zaakceptował pan burmistrz miasta Pionki i pani skarbnik. No powiem, że to jest ciekawe, ciekawa sytuacja, chyba nadzwyczajna w tej kadencji, chyba do tej pory w kadencjach samorządu pionkowskiego, no ale, no nic. Pan mecenas sprawdził pod względem formalno-prawnym. Szanowni państwo, proszę bardzo panie radny Szałabaj sprecyzować jeszcze raz wniosek – choć wniosek radnego został już wprowadzony do systemu i wyświetlał się wszystkim radnym oraz był widoczny głównym ekranie. – Jest u góry tak? Jest u góry? Głos za. Kto z państwa radnych chciałby, chciałby głos za zabrać? Nie widzę. Głos przeciw? To ja zabiorę głos przeciw. Są tu nieznaczne elementy, ale jeszcze raz powtarzam, nie jest to normalna sytuacja żebyśmy my byli zaskakiwani w czasie sesji budżetowej i żeby radny tak de facto głosował nie mając odpowiednio czasu na analizę i zastanowienie się czy też dyskusję, nie odbyła się w tym przedmiocie komisja, dlatego, ale cóż, pan radny Włodzimierz Szałabaj wniósł wniosek formalny. Mój głos jest przeciw. Będę i wnoszę do wysokiej rady o odrzucenie przedmiotowych, przedmiotowych projektów.

Projekty te były w zasadzie znane radnym od 3 listopada, a właściwie od końca października, kiedy po raz pierwszy burmistrz przedstawił je wraz z wnioskiem o zwołanie sesji nadzwyczajnej. Zmieniły się kwoty, bo po 2 miesiącach w budżecie nastąpiły zmiany, np. wzrosła kwota do przekazania na rzecz wspólnot mieszkaniowych z tytułu czynszu od lokali komunalnych znajdujących się w zasobach tychże wspólnot czy wzrosła kwota wysokości dopłaty do odpadów komunalnych – już do 700 tys. zł, bo minęły 2 miesiące od pierwotnego projektu porządkującego budżet itp. Odbywały się także komisje finansów i rewizyjna, gdzie dyskutowano o konieczności wprowadzenia zmian, a nawet w tzw. międzyczasie zwoływanych było kilka sesji właśnie po to, by uporządkować budżet na koniec roku. Teraz radny Maślanek udaje zaskoczonego i zdziwionego, a nawet twierdzi, że radni nie mieli czasu na analizę i zastanowienie się. Widocznie dwa miesiące to zdecydowanie za krótko, by zapoznać się ze zmianami.

Ponieważ część radnych konsekwentnie nie chce przyjąć zmian w budżecie, by go uporządkować, co robi się to zawsze w każdym samorządzie, więc i tym razem odrzucili propozycję „gościa na sesji”, choć przegłosowali wniosek radnego i bardzo długo debatowali znów o tym, o czym rozmawiali przez ostatnie 2 miesiące.

Właściwie nie ma samorządu, który na koniec roku nie porządkowałby swojego stanu finansów i każdy samorząd robi to wcześniej lub później po to, żeby móc wypełnić swoje zobowiązania wobec kontrahentów, pracowników czy różnych grup społecznych, które działają w mieście. Ale jest to również ważne ze względu na to, żeby wspólnie w radzie porozmawiać na temat tego jak wygląda sytuacja naszego miasta na koniec roku, w jakiej jesteśmy kondycji i jakie z tego przecież wynikają perspektywy. Byłoby złą rzeczą, gdybyśmy na ten temat nie rozmawiali, a już w przypadku takim, kiedy nasi mieszkańcy mają możliwość skorzystania z tego i zobaczenia, bo przecież my z panią skarbnik nie mamy nic do ukrycia, no to byłoby to źle – mówił Robert Kowalczyk, ale radni: Bińkowski, Wydmuch, Kobylas, Maślanek, Łyżwa, Grzywacz i Abramowicz znów uznali, że tak porządkować budżetu nie będą, bo każdy z czymś się nie zgadza, a radny Pacan wstrzymał się od głosu, choć porządkować budżet chce, ale nie będzie głosował za sądownie przyznanym odszkodowaniem dla wykonawcy za roboty dodatkowe na stadionie, gdyż to byłoby wbrew jego sumieniu, bowiem przez całą poprzednią kadencję nie wyrażał zgody na przebudowę według koncepcji byłego burmistrza. Najlepiej byłoby, aby skarbnik miasta każdą zmianę zapisała w odrębnym projekcie, a chciałby tak np. radny Paweł Abramowicz, który uznał, że przecież posłowie w Sejmie tak głosują poprawki do budżetu (przy jego uchwalaniu) „a później jako całość głosują jako do budżetu cała ustawa. W czym ma pan problem w takim razie, żeby zrobić to samo u nas?”.

Głosowania jak w Sejmie nie było, choć atmosfera podobna, a i forma dyskusji jakby wyjęta rodem z ul. Wiejskiej. Przewodniczący rady nawet wspomniał, że obserwując marszałka mógłby jak Szymon Hołownia „sięgnąć po drastyczny środek, włącznie z wykluczaniem radnego z obrad”, ale lepiej, żeby radni go do tego nie zmuszali. Niestety im bliżej wyborów samorządowych, tym coraz bardziej widać, że grupa radnych próbuje „zdyskredytować burmistrza na wypadek, gdyby zechciał startować w najbliższych wyborach” – tak podsumował „pracę” radnych Zbigniew Belowski.

Przeczytaj również