Kij w mrowisko, czyli co wspólnego z opłatą za śmieci mają czynsze, centralne ogrzewanie i budowa szpitala

Kij w mrowisko, czyli co wspólnego z opłatą za śmieci mają czynsze, centralne ogrzewanie i budowa szpitala

Radni miejscy podczas komisji budżetu dyskutowali na temat proponowanej podwyżki za odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych od mieszkańców. Opłaty nie wolno podnosić, bo PWKC dopłaciło do emisji CO2 i miasto powinno honorowo powinno dołożyć staroście do budowy szpitala, bo to obiekt na naszym terenie. Gospodarka odpadami nie chce się zbilansować, a osoby, które twierdzą, że zgodnie z ustawą powinna, to opowiadają jakieś bajki.

Radny Stanisław Pacan jako pierwszy zabrał głos w dyskusji na temat projektu dotyczącego podniesienia opłaty za odbiór i gospodarowanie odpadami komunalnymi.

– Patrząc na okoliczność wszystkiego, co dookoła, to powiem, że mocno bym się zastanowił czy rzeczywiście nie należałoby podnieść. Dlaczego? Jeśli ja mam później podnieść rękę za przekazaniem, i to dla mnie powinno być jak najszybciej, 500 tys. zł na szpital i jeśli ja coś chcę żeby wykonać, co mamy w budżecie, a skrzypi w budżecie, to nie wiem czy by nie należało tego podnieść.

Kolejnym dyskutantem był radny Wojciech Maślanek, który już na samym wstępie wyraził swoje zdziwienie, że „organ wykonawczy przedłożył i to po raz drugi w tym roku radzie miasta Pionki, po pierwszym odrzuceniu przez rade miasta Pionki projektu uchwały w sprawie wyboru metody ustalania opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi oraz ustalenia stawki tej opłaty”.

Dlaczego? Nie zgadzam się z moim przedmówcą panem radnym Pacanem, ja mam inne argumenty, a jakie, to już powiem. Nie drenujmy kieszeni mieszkańców kolejną podwyżką. Jest to piąty rok kadencji i moim zdaniem rada miasta już w tym roku wyraziła swoją opinię i wolę, nie przychylając się do pierwszej próby, którą pan burmistrz nam przedłożył odnośnie podwyższenia stawki za odbiór odpadów komunalnych. Dlaczego? Dlatego, że wszyscy wiemy dokładnie jaką mamy inflację, jaką mamy, taka mamy, każdy wie dokładnie jak ceny kształtują się w sklepach, usług – odbiór odpadów komunalnych i ich zagospodarowanie to również usługa. Opłata za śmieci, to nie tylko ich odbiór z wiaty śmietnikowej i koszt transportu, ale również koszt składowania, przetwarzania, a także opłata za zanieczyszczenie środowiska. – Ale podkreślę co mnie najbardziej i mieszkańców myślę dotyka na co dzień, to czynsze i opłaty w naszym mieście. Moim zdaniem, nie zgadzam się tu z panem burmistrzem, który tu na sesji i komisji podawał przykład mieszkania swojej mamy na ul. Kozienickiej, gdyż pan burmistrz zaprezentował no mieszkanie o mniejszym, o mniejszej powierzchni. Z tego co wiem, to nawet, nawet, zależne to jest oczywiście od ilości osób i od powierzchni, ale nasze czynsze oscylują w Pionkach, w małym mieście niespełna 18-tysięcznym w kwocie blisko 1000 zł, 900, 800 i tak w dół możemy przedstawić. Dlaczego? Moim zdaniem głównym składnikiem tych wysokich czynszów jest centralne ogrzewanie, które spółdzielnie czy wspólnoty kupują od naszej miejskiej spółki PWKC. Dlaczego do tej pory nie zostały pobudowane wymiennikownie, czyli mniejsze kotłownie gazowe w ilości pięciu tych kotłowni do tej pory?

W ubiegłym tygodniu Robert Kowalczyk poinformował radnych, że podpisana została wreszcie, po 3 latach oczekiwania na rozpatrzenie wniosku złożonego przez PWKC, umowa na dofinansowanie z NGOŚiGW budowy kotłowni gazowych, a nawet ogłoszony został już przetarg.

No to już są zaniedbania naszego włodarza naszego miasta, pana burmistrza i spółki, i spółki PWKC – kontynuował radny Maślanek. – Miejskiej spółki, a podkreślę słowa pana burmistrza, kandydata Kowalczyka z 2018 roku, gdzie wypowiadał się wtedy jako kandydat pan burmistrz, że miasto nie może zarabiać na spółkach. Miasto, podkreślę jeszcze raz, miasto nie może zarabiać na spółkach, a spółki nie mogą zarabiać na mieszkańcach. Ja od początku nie zgadzałem się z tym twierdzeniem, gdyż no po to jest spółka chyba utworzona i ona po prostu zmieniła zakład budżetowy, wcześniejsze na spółkę miejską żeby również m.in. prowadziła działalność zarobkową i działalność gospodarczą, bo taki podmiot może świadczyć usługi i może na tych usługach również zarabiać.

Radny przekonywał, że spółka PWKC za usługi oferowane mieszkańcom powinna zarabiać, czyli podnieść cenę za wodę, ścieki i ciepło wszystkim swoim odbiorcom. Jednak uderzyłoby to mieszkańców po portfelach, których, jak sam twierdzi, nie wolno drenować. Dodajmy, że usługi oferowane przez PWKC są taryfowane, a to oznacza, że Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie i Prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdzają spółce taryfy, które nie mogą w swych wyliczeniach zawierać żadnej marży-zysku, czyli zarobku, o którym wspomina radny. Pod uwagę brane są jedynie koszty, jakie spółka ponosi w ramach dostarczanych usług dla odbiorców oraz ewentualne inwestycje na polepszenie stanu technicznego instalacji technicznej, która odpowiada za sprawne dostarczanie wody i ciepła oraz odbioru ścieków. Tego w żaden prawnie dopuszczalny sposób obejść się nie da. Stąd pomysł z poprzedniej kadencji, by spółka PWKC wybudowała saunarium i w ten sposób zarabiała poza obowiązkowymi usługami.

Ja nie mam, ja nie mam tu oczywiście na myśli dostarczenie wody, odbiór ścieków czy ktoś zarzuci właśnie odbiory ciepła – mówił dalej radny, a przecież tylko takie usługi dla mieszkańców świadczy spółka. Może tez podnieść opłaty za przyłącza wodno-kanalizacyjne dla nowych odbiorców, ale to także będzie koszt ponoszony przez mieszkańców, którym portfeli radny Maślanek drenować przecież nie chce. – No my to ciepło powinniśmy mieć tańsze moim zdaniem. Po to mamy taki podmiot, po to znam, znam jeszcze dodatkowe czynniki czy założenia twórców spółki PWKC i przejścia z zakładu budżetowego na spółkę. W grę też tam również wchodziło stan majątku i stan finansów, i wyniki tego podmiotu. Również chodziło o to, żeby z budżetu miasta jakby wygenerować te obciążenia, bo wtedy, bo wtedy również, to było akurat w tym czasie, groziłyby nam konsekwencje wtedy bardzo poważne finansowe, a nie wiem czy by, czy by po prostu komisarz wtedy nie był powołany i nie zarządzałby naszym budżetem i miastem. No, no. No wiecie państwo przez piaty rok, przez 4 lata, no pan burmistrz i spółka przynajmniej mi nie dostarczyła, nie dostarczyła argumentów żadnych nad celowością, zasadnością, żeby po prostu ta spółka dalej w takiej formie funkcjonowała.

Kiedy PWKC działało jako zakład budżetowy (OWKC), czyli w innej formie prawnej, to na tyle znacząco obciążało kosztami działalności budżet miasta, że groził miastu komisarz, tak twierdzi radny Maślanek i jednocześnie mówi, że nie dostarczano mu przez lata argumentu, by PWKC nadal działało jako spółka. Czyli zakład budżetowy – źle, spółka miejska – źle, a le o innych, lepszych rozwiązaniach na razie nikt nie mówi. Sam też nie podał żadnego argumentu potwierdzającego zasadność zaprzestania działalności spółki. Z różnych dotychczasowych wypowiedzi radnego Maślanka można wywnioskować jedynie, że gdyby PWKC ponownie zostało zakładem budżetowym, to nie byłoby zarządu i rady nadzorczej, ale i tak przecież ktoś musiałby takim zakładem kierować, a wszelkie koszty działalności usługowej obciążyłyby budżet miasta, a i o tym radnym mówił – miastu groziły poważne konsekwencje z powody nadmiernej różnicy między dochodami i wydatkami budżetowymi.

Możemy tu oczywiście rozmawiać czy ją połączyć, dwie spółki w jedną, czy zlikwidować, powołać zakład budżetowy – ale przecież od drugiej spółce miejskiej też radny wypowiada się nagannie, choć jak widać chce dwie spółki generujące jego zdaniem „ogromne straty” połączyć. Czyżby po to by „generowały kolosalne straty”?

To są argumenty właśnie do śmieci – stwierdził, kiedy przewodniczący komisji budżetu poprosił, by wypowiadać się w temacie omawianego projektu uchwały. – Ja podałem, panie przewodniczący, ja podałem jeden z argumentów, czynsze i wysoki, wysokie opłaty za centralne ogrzewanie. To się wszystko przecież sprowadza do naszej spółki, tak? Od kogo, od kogo podmioty kupują ciepło? Od naszej spółki miejskiej PWKC. Wracając, wracając do opłaty, która ma wzrosnąć zgodnie, zgodnie z projektem aż o 5 złotych od osoby, to nie jest to mała kwota. Nie jest to mała kwota. Myślę, że błędem jest wracać do podwyżki z 17 zł na 21. Ja, ja, dodatkowy argument w uzasadnieniu, nigdzie wnioskodawca nie zapoznał nas jak został i co poczynił uszczelniony system. A tu, jak wszyscy wiemy nie mamy szczelnego tego systemu. Jest mnóstwo ludzi, naszych mieszkańców, którzy nie są ujęci w systemie. Dalej nie przypominam sobie żebyśmy, żeby pan burmistrz jako organ wykonawczy, przedkładał radzie jakieś rozwiązania dodatkowe. Ja tylko, według mnie wspomnę o stworzeniu zakładu wstępnej segregacji na terenie Pronitu.

Wstępna segregacja to bardzo dobry pomysł, przewidziany już w przepisach, a więc w ustawie przyjętej przez sejm. Zgodnie ze złożonymi przez mieszkańców deklaracjami, zdecydowana większość z nas wstępnie segreguje swoje śmieci, rozdzielając je na poszczególne frakcje, które i tak później segregowane są jeszcze raz w sortowni śmieci i rozdzielane na te nadające się do przetworzenia oraz te zanieczyszczone innymi substancjami, np. karton po pizzy wrzucany jako papier, nie jest odpadem nadającym się do ponownego przetworzenia, gdyż jest zabrudzony tłuszczem. To właśnie w sortowni wszystko jest dokładnie sprawdzane i segregowane ponownie. Nawet tzw. odpady zmieszane są przeglądane w celu wyselekcjonowania z nich odpadów nadających się do wykorzystania. Zakład wstępnej segregacji sortowałby odpady posegregowane przez mieszkańców, by oddać je na składowisko, gdzie zostaną i tak ponownie poddane segregacji. Koszt budowy i utrzymania zakładu oraz składowania, nawet czasowego odpadów na miejskim terenie musiałby zostać wliczony do tzw. opłaty śmieciowej. Podobnie jak do taryfy za wodę i ścieki wliczony jest koszt budowy oczyszczalni ścieków.

Czy też, czy też inne przedsięwzięcia, którzy mieszkańcy i rada miasta dostrzegłaby, żeby ta stawka nie wzrastała, a zmniejszała się czy oscylowałaby na mniejszym, mniejszym, mniejszym, mniejszej wartości. Moim zdaniem, przy tak szalejącej inflacji, no nie wiemy jaka ona będzie za 3 miesiące, na koniec roku, w przyszłym roku. Nie wiemy, jak potoczy się też wojna, która za naszą wschodnią granicą dzieje się i moim zdaniem nie ma się ku końcowi, tylko będzie jeszcze chyba trwała dosyć długi okres. Ja bym prosił, jutro również będę wnosił o to do wysokiej rady żeby odrzucić ten projekt i nie serwować mieszkańcom dodatkowych kosztów za które oni tak naprawdę, na które oni tak naprawdę wpływu nie mają, a no może, no może jedno, no na jedno tylko na pewno mają mieszkańcy wpływ – na uszczelnienie tego systemu, na podanie rzeczywistej liczby mieszkańców mieszkających w danym mieszkaniu, na posesji, w domku. I to chyba by nam załatwiło temat. Nie musielibyśmy dopłacać do gospodarowania odpadami komunalnymi. To tyle na razie, chyba że będą jakieś jeszcze. Ja będę głosował i opiniuję przedmiotowy projekt negatywnie – zakończył swe wystąpienie radny Maślanek.

Radny Włodzimierz Szałabaj zapytał radnych czy wiedzą może ile w tej kadencji miasto dołożyło z budżetu do gospodarki odpadami. Paweł Kobylas obstawiał kwotę 2,5 mln zł, Stanisław Pacan ok. 1,8 mln zł, a radny Maślanek raz mówił, że milion zł, a za chwilę, że 1,5 mln zł i nie więcej.

To 3,5 mln zł – poinformował radny Szałabaj, ale o tym radni wiedzieć powinni, bo głosują za przesunięciem środków na dopłatę do śmieci każdego roku. – Rok 2018 – 735 tys. zł, 2020- 970 tys. zł, 2021 – 800 tys. zł, 2022 – 700 tys. zł. To są naprawdę potężne pieniądze w naszym budżecie i nie możemy mówić, ja się nie zgadzam z tym stwierdzeniem, że samorząd Pionkowski drenuje kieszenie mieszkańców. My wspomagamy mieszkańców tymi dopłatami. Jak wygrała spółka ekoPionki, to jakby przeliczyć wartość tego przetargu, to wychodziło 22 zł/os, a radomska firma, która wystartowała w tym przetargu oferowała 29,29 zł/os.

Radny mówił o wysokości inflacji, którą powinno się uwzględnić każdego roku w opłatach w mieście, także o ustawowych podwyżkach pensji, w tym tych najniższych, które w obecnym roku wzrastają dwukrotnie. Za to Paweł Kobylas wątpi by w spółce ekoPionki ktoś zarabiał najniższą krajową, podobnie jak twierdzi, że w urzędzie miasta również nikt najniższej nie zarabia, a tylko używa się tego stwierdzenia by wprowadzić podwyżki. Jego zdaniem najwyższym kosztem za śmieci jest ich odbiór i transport, bo i cena paliwa, a właściwie jego nagłego wzrostu była argumentem, kiedy burmistrz zaproponował podwyżkę opłaty na początku roku.

Pamiętam, jak była tamta podwyżka zaproponowana, to mieliśmy pierwszą informację – benzyna poszła w górę o 2 zł/l. No, ale teraz benzyna spada czy olej napędowy spada i nikt nie mówi, że w tym momencie spółka ma i że spółki najwyższym kosztem to jest wywóz tych nieczystości, największy koszt. I teraz ta benzyna spadła w ciągu, nie wiem, roku czy tam pół roku, no nie wiem w jakim okresie, cały czas nam idzie w dół, spadła prawie do 6 zł i nikt o tym nie mówi, że już 2 złote płaci mniej. I że te pieniądze zaoszczędzone, które są wydawane na wywóz tych śmieci, o tym nikt nie wspomina, tylko mówi każdy, bo idzie ta najniższa krajowa. A ileż to tych pracowników zarabia tą najniższą krajową? No nie wiem czy w urzędzie, w spółkach to nie wiem, bo o spółkach to nie wiemy nic, tylko tyle co nam ktoś powie i musimy w to wierzyć. I tak samo krzyczymy, że w urzędzie idzie najniższa krajowa i musimy w urzędzie podnosić pensje, a ileż to tych osób zarabia tą najniższą krajową w tym urzędzie? Czy nam ktoś to kiedykolwiek powiedział, że pracowników jest w urzędzie np. stu, z tego najniższą krajową zarabia 50-ciu. Przykład taki. Czy kiedykolwiek coś takiego usłyszeliśmy? Prawda jest taka, że w tym urzędzie prawie nikt nie zarabia najniższej krajowej. Nie wiemy, mamy podnieść rękę, bo brakuje na jakiś etat. No my nie wiemy, my musimy wszystko wierzyć na słowo, co nam powie pani skarbnik, pan burmistrz, pani wiceburmistrz (…). Dlaczego my mamy ciągle ufać komuś na słowo, a nie na papiery jakieś takie, które… a nie kartkę nam się położy, trzeba teraz, przecież można było położyć kartkę, że potrzeba 40 zł za śmieci zapłacić. No i co? I też moglibyśmy głosować, bo skąd byśmy wiedzieli, że akurat nie brakuje nam tyle pieniędzy do tych śmieci? Mnie to właśnie najbardziej denerwuje jedno, że my musimy we wszystko wierzyć, to co nam ktoś mówi. Tylko pytanie czy to jest prawda?

Pewnie dlatego radni otrzymują projekty uchwał z kilkudniowym wyprzedzeniem, by mogli się z nimi zapoznać, przeanalizować, a nawet dopytać, gdy czegoś nie wiedzą. W zasadzie po to też zwoływane są posiedzenia komisji, by radni przed głosowaniem mogli zadawać do woli pytania i otrzymywać odpowiedzi. Dziś nie mieli komu tych pytań zadawać, bo o śmieciach dyskutowano już tyle razy i radni wciąż zadają dokładnie te same pytania, że trudno mówić o tym, by dowiedzieli się czegoś nowego. Przez ostatnie 2 lata kilkukrotnie składany był projekt wprowadzenia wyższej opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi i temat został wyczerpany. Na komisji budżetu nie było kierownika wydziału komunalnego, bo jak poinformował po zakończeniu komisji, nie został w ogóle powiadomiony o terminie posiedzenia.

Podzielam tutaj zdanie mojego przedmówcy, bo szkoda, że po pierwsze, szkoda, że tutaj no nie ma wnioskodawcy, bo nasuwa się kilka pytań – wtrącił radny Tomasz Łyżwa, który akurat pytania lubi zadawać. – No możemy by nam na pewne rzeczy ktoś odpowiedział, ale tak jak stosowanie pewnych ogólników, no np. że najniższa krajowa idzie w górę, ale powinna być kalkulacja ilu tych pracowników zarabia tą najniższą, ile te pensje pójdą w górę. Czy te pieniądze, które wprowadzamy na płace, to są na nowe etaty czy na podwyżki? No nie ma takich kalkulacji, to jest wszystko tak na słowo. A burmistrzowi większość radnych chyba już nie wierzy od jakiegoś czasu, bo no buja nas po prostu i tyle. No mówi pewne rzeczy, które później no nijak się mają z tym, ja jeszcze to sprawdzę, ale np. taka informacja przy okazji tutaj o klastrze energetycznym. No okazało się, że pan starosta nie wie nic o tym klastrze, któryś my przegłosowali, a pan burmistrz nam mówił, że to jest w porozumieniu z powiatem. No i tak troszkę, i podnieśliśmy za to rękę, za tą, za tą, podpisaliśmy jakieś pieniądze, niewielkie prawda.

Radny Łyżwa chyba nie do końca zorientowany jest w temacie. Klaster energetyczny za którym głosował wcale nie miał i nie jest podpisany w porozumieniu ze starostą, bo nie dotyczył powiatu, a porozumienia między gminami admiracyjnie położonymi na terenie powiatu radomskiego. I nie jak mówił radny Kobylas podpisany z 5 gminami, czy trzema jak twierdzi radny Maślanek, ale pomiędzy naszą gminą, a gminą Pionki i Jastrzębia, czyli podpisany z dwoma gminami.

Radny Szałabaj chciał, by pozostali radni wskazali na jakikolwiek instrument prawny, który pozwoliłby miastu skontrolować liczbę osób faktycznie zamieszkałych daną nieruchomość, a tych zgłoszonych w deklaracji. Takie narzędzia nie ma, choć radny Łyżwa podsunął, że przecież są osoby korzystające z zasiłków w MOPS i można „między resortami” to weryfikować, o czym przy ostatniej próbie wprowadzenia podwyżki mówił kierownik wydziału, kiedy omawiał jak prawnie można weryfikować składane przez mieszkańców deklaracje dot. liczby zamieszkałych daną nieruchomość.

Przepraszam, że do tego wracam, ale odnoszę się do tego, że wydaliśmy te 3,5 mln na śmiecie – głos ponownie zabrał Paweł Kobylas. – A ile wydaliśmy pieniędzy na bloki? Na mieszkania w hotelach socjalnych. Ile tam wydaliśmy pieniędzy? Ile wydajemy milionów w ciągu naszej kadencji? I zbierzmy te wszystkie miliony co wydaliśmy niepotrzebnie, bo tam wydaliśmy niepotrzebnie, tu wydajemy niepotrzebnie, na socjal, bo wiadomo, że komuś jest ciężej, to trzeba mu pomóc. Ja to wszystko naprawdę rozumiem, nie mówię, że nie mamy nikomu, tylko dlaczego tutaj mamy nikogo nie obwiniać, że wydaliśmy 20 mln, bo najłatwiej powiedzieć, no tak, fundusz nam trzymał, to przez to my nic nie robiliśmy, bo ja złożyłem i czekałem aż mi gruszki z nieba spadną. I ja się dopatruję, i jest to wina funduszu albo wina rządzących w funduszu. Zdaję sobie z tego sprawę i nie bronię NFOŚ, ja ich nie bronię, tylko po prostu mówię, że jeżeli mija, nie wiem, rok czasu i nic się z tym nie dzieje, to dobry menadżer robi wszystko, gdy widzi, że rosną drastycznie te całe emisje i robi wszystko, żeby postawić, nawet za swoje pieniądze te kotłownie. Ja nie mówię, że to jest wina kogoś tam. Po to są menadżerowie w spółkach, żeby po prostu coś robić, a nie tylko siedzieć na stołku, złożyliśmy papiery, my jesteśmy fajni, a oni wszyscy niech płacą, bo w sumie jakie mają inne wyjście? No nie mają innego wyjścia, bo i tak muszą zapłacić. Ewentualnie mogą nie zapłacić, to zabierzemy im mieszkania, wyeksmitujemy ich i pójdą do hoteli, i koło zamknięte, i dalej miasto będzie utrzymywało. I to jest właśnie takie koło zamknięte.

Do tematu remontu hoteli czy zapłaty za mieszkańców tam zameldowanych, radny Szałabaj odpowiedział, że utrzymanie lokatorów bloków socjalnych to ustawowy obowiązek gminy.

Nie mamy zakazu ustawowego dokładać do śmieci – stwierdził Paweł Kobylas, choć ustawa wyraźnie wskazuje, że gospodarka odpadami musi się w gminach bilansować, a pod pojęciem gospodarka nie jest zawarty tylko odbiór odpadów z wiaty i transport na składowisko, ale wszystkie koszty związane z odpadami. – Dziwne, że wszystkim samorządom się nie bilansują i przez 4 lata nam się nie bilansowały i nikt nam nic nie zrobił, bo jesteśmy… Wiecie co, takie bajki to sobie możecie opowiadać tam, gdzie sobie opowiadacie. Bo mówicie, że tak jest w ustawie i wszyscy dokładają, i co? W ustawie jest i wszyscy dokładają.

Dla radnego ustawy to jakieś bajki, a ci, którzy znają ich treść, to mogą dalej sobie te bajki opowiadać, ale nie radnemu, który przecież wie doskonale, że za finansowanie gospodarki odpadami nic nie grozi. Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła realizację zadań gmin w zakresie zagospodarowywania odpadów komunalnych i stwierdziła, że Polsce grożą wysokie kary finansowe za złe gospodarowanie odpadami, bo gospodarowanie to oprócz odbioru śmieci z wiaty, to przede wszystkim zapobieganie ich powstawaniu, czyli jak najmniejsze wytwarzanie, przygotowanie do ponownego użycia, recykling oraz inne sposoby odzysku i unieszkodliwiania. Wdrażając przepisy ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach samorządy musiały oszacować koszty funkcjonowania systemu gospodarowania odpadami i wybrać metodę obliczania stawek opłat. Koszty te obejmują: odbieranie, transport, zbieranie, odzysk i unieszkodliwianie odpadów, tworzenie i utrzymanie punktów selektywnego zbierania odpadów komunalnych oraz obsługę administracyjną. Pobierane od mieszkańców opłaty powinny pokrywać oszacowane koszty. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że stale wzrasta ilość zarówno odpadów zmieszanych, jak i zbieranych selektywnie. NIK pewnie też opowiada jakieś bajki uznając, że ponad połowa kontrolowanych gmin ma np. problem z określeniem właściwej liczby osób zobowiązanych do płacenia za gospodarowanie odpadami. Zdaniem Izby przejściowa nierównowaga między kosztami a wpływami z opłat może występować nawet, gdy opłaty są dobrze skalkulowane, natomiast trwała nierównowaga (jak w przypadku Pionek) może świadczyć o źle skalkulowanej stawce opłat. W takiej sytuacji gminy powinny przeprowadzać ponowną kalkulację nawet raz w roku. NIK wskazała, że większość gmin jako powód niezbilansowania systemu, oprócz zbyt niskich stawek opłat, wskazała zaległości w ich wnoszeniu oraz problemy z ich egzekwowaniem, a także zaniżanie liczby osób faktycznie zamieszkujących daną nieruchomość oraz składanie oświadczenia o segregowaniu odpadów, choć faktycznie są one segregowane. Ustawa mówi o konieczności bilansowania się gospodarki odpadami, choć nie zabrania dokładania przez samorządy pieniędzy do systemu. Jednocześnie wyrok WSA w Białymstoku sygn. I SA/Bk 127/13 wskazuje, że rada gminy podejmując uchwałę w przedmiocie ssawek opłaty jest zobowiązana do dokonania rzetelnej i wnikliwej kalkulacji wysokości stawki, tak aby pobierane opłaty pokrywały rzeczywiste koszty związane z funkcjonowaniem systemu na terenie gminy od odbioru, po unieszkodliwienie odpadów komunalnych na składowiskach. Rzetelna kalkulacja wysokości opłat powinna w szczególności uwzględniać liczbę mieszkańców, ilość wytwarzanych na terenie gminy odpadów oraz koszty funkcjonowania całego systemu. Ministerstwo środowiska wskazuje, że „gminne systemy gospodarki odpadami co do zasady powinny być odpowiednio zbilansowane, tak aby były efektywne kosztowo i nie zachodziła potrzeba ich dodatkowego zasilania z innych środków własnych”. Kluczowym obowiązkiem każdego organu władzy publicznej – w tym rady gminy podejmującej uchwałę w sprawie stawek opłat za gospodarowanie odpadami – jest działanie na podstawie i w granicach prawa (art. 7 Konstytucji RP). Organy władzy publicznej mogą czynić tylko to, na co pozwalają im przepisy, nie zaś to, czego przepisy nie zakazują.

Wojciech Maślanek stwierdził, że nie ma w Polsce samorządu, który nie dokładałby do śmieci, ale Stanisław Pacan odpowiedział, że Warszawa wypracowała nadwyżkę.

Warszawa jest specyficzna, specyficznie w ogóle zarządza pan prezydent Trzaskowski stolicą Polski – mówił radny Maślanek. – Ale czytamy, czytamy w ościennych nawet gminach, daleko nie będę, nie będę, ile Kozienice dokładają do gospodarki odpadami komunalnymi, ile Zwoleń i tak po kolei? Tyle, że zaraz mi ktoś zarzuci, że mała gmina nie może się równać z Pionkami, ale my przypominam nie jesteśmy też jakąś potężną aglomeracją, a są opłaty w kwocie w ościennych gminach 16,50 zł od osoby, funkcjonują tak i jakoś tam wszystko no można pogodzić po podwyżce w tym roku.

Obecny na posiedzeniu komisji mieszkaniec zapytał radnych czy to 5 zł/os to faktycznie tak kolosalna kwota, która zrujnuje budżety domowe mieszkańców. Szczególnie, gdy za wszystko musimy płacić coraz drożej z każdym miesiącem, a opłata za odpady w naszym mieście jest na tym samym poziomie od stycznia 2021 r. Wyliczył, że gdyby mieszkańcy mieli dopłacić kwotę 5 zł miesięcznie, to jest to koszt 1,2 bochenka chleba, a wszyscy widzimy, ile tego chleba dosłownie wyrzucamy do śmieci. Na pytania Pawła Kobylasa kogo mają pytać radni w temacie śmieci skoro nikt dziś na komisję nie przyszedł, mieszkaniec odpowiedział, że najlepiej osób, które systemem zarządzają i nie czekać aż sami do radnych przyjdą, ale chodzić i dopytywać, by wszystkiego istotnego dowiedzieć się zanim przyjdzie moment głosowania.

Ile by miasto zaoszczędziło, gdyby te 5 zł każdy z mieszkańców dołożył i co za to można byłoby zrobić? – pytał radnych i rozpoczęła się dyskusja na temat liczby zameldowanych, a faktycznie zamieszkujących, bo zdaniem radnego Łyżwy różnica w granicach ok. 3 tys. mieszkańców oznacza tyle, że do systemu nie wszyscy są wpisani. Jednak można mieć meldunek w Pionkach, a od lat tu nie mieszkać i nie generować żadnych odpadów, są też studenci, którzy na co dzień mieszkają w innych miastach, choć mają meldunek w Pionkach. Piotr Nowak wyjaśnił, że to lokatorzy składają deklaracje i oświadczenie woli o liczbie mieszkańców w danym gospodarstwie i sposobie odbioru – segregowane lub niesegregowane. A że segregowane są o połowę tańsze, to wszyscy segregują. Nie ma też żadnego prawnego narzędzia, by zweryfikować faktyczną liczbę osób zamieszkujących daną nieruchomość.

Paweł Kobylas odpowiedział, że może to 5 zł, to jest dla niektórych nic, ale 80% rodzin w Pionkach, to np. emeryci z jedną emeryturą, matki z czwórką dzieci lub osoby niepracujące albo ci zarabiający najniższą krajową, więc nie mają z czego płacić. Podwyżka spowoduje również, że kolejne np. 400 osób nagle zniknie z systemu i wtedy ta podwyżka 5 zł niczego nie zmieni.

Wydaje się, że opłata za odbiór i zagospodarowanie śmieci wyliczana od osoby nie jest najlepsza by zbilansować system. Podobnie jak opłata na podstawie zużytej wody, bo nie każdy kto jej dużo zużywa od razu wytwarza więcej odpadów. Może lepiej byłoby wybrać „specyficzną metodę” warszawską, czyli nałożyć jedną, stałą opłatę od nieruchomości bez rozróżniania ilu wytwórców śmieci faktycznie ją zamieszkuje. Od każdego lokalu byłaby jedna stawka i nikt by z systemu już tak łatwo nie wyparował i nie byłoby problemu z weryfikacją danych z deklaracji. I pewnie ukróciłoby to proceder nagminnego podrzucania śmieci do wiat, bo jak każdy wie, mieszkańcy dali osobom trzecim klucze do wiat, odpadów jest mnóstwo, nawet niekoniecznie pochodzących z gospodarstw domowych. Pomimo zamykanych śmietników, kamer i kontroli deklaracji wciąż koszty zagospodarowania i odbioru nie chcą się bilansować i jest ich coraz więcej, a na składowiskach pobierane są coraz wyższe opłaty od tony oraz podnoszone są tzw. opłaty środowiskowe, których koszty jednak miejskich radnych nie przekonują do wprowadzenia jakichkolwiek podwyżek. To trochę tak, jakby uznawali, że problem śmieci w Pionkach znika wraz z odebraniem ich z wiaty i wywieziemy poza granice miasta, choć one w cudowny sposób wyparować nie chcą i wszyscy musimy płacić nawet za ich utylizację czy składowanie.

Podrzucanie odpadów jest w każdym śmietniku, które są zamykane, wszyscy mieszkańcy dostali klucze, natomiast te klucze się rozeszły i trafiły do różnych osób niezwiązanych np. ze spółdzielnią czy wspólnotą, która jest przypisana do danego śmietnika. Na to nikt nie ma wpływu, bo dać dorobić klucz komuś, to żaden problem (…). Działamy na swoją szkodę, wbrew własnemu interesowi i to się dzieje w każdym śmietniku. I w pewnym sensie sami sobie fundujemy te podwyżki, bo rozdajemy klucze – podsumował dyskusję radny Nowak o niewyobrażalnych ilościach śmieci w wiatach po weekendach.

Radni przystąpili do opiniowania projektu uchwały. Za pozytywnym zaopiniowaniem głosował jedynie Włodzimierz Szałabaj, z głosowania zrezygnował Stanisław Pacan, przeciwko byli Paweł Abramowicz i Wojciech Maślanek, a od głosu wstrzymali się Tomasz Łyżwa i Piotr Nowak.

Paweł Kobylas miał również wątpliwości czy na pewno nie bilansuje się system odbioru od mieszkańców, bo może chodzi o przedsiębiorców, którzy nieuczciwie rozliczają się ze swoich śmieci, a może nawet spółka ekoPionki na nich zarabia i mogłaby dołożyć te pieniądze do systemu. Radny Szałabaj sprostował, że w systemie figurują tylko nieruchomości zamieszkałe, a pozostałe muszą mieć podpisane indywidulane umowy z odbiorcami odpadów i może to być np. ekoPionki, ale także każda inna firma zarejestrowana w BDO.

O tym czy stawka za odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych zostanie ostatecznie podniesiona, mieszkańcy dowiedzą się już 19 maja, kiedy to na sesji odbędzie się ponownie debata w tym temacie oraz głosowanie.

Przeczytaj również

Komentarze