Budowa ul. Nowej, a raczej jej brak, wzbudzała w ostatnim czasie sporo emocji. Odbywały się spotkania z mieszkańcami, posiedzenia komisji problemowych z udziałem mieszkańców oraz trwały dyskusje na temat tego, że właściwie nikomu nie podoba się pomysł z 2011 roku by ulica ta miała aż 10 metrów szerokości, bo nikt z mieszkańców nie chce przesuwać ogrodzeń i dewastować zagospodarowanych ogródków. Osoby, które chcą budować domy na terenie tzw. działek za kościołem, chcieliby mieć drogi dojazdowe do swoich posesji, a właściciele gruntów – działki zagospodarować bądź sprzedać pod zabudowę. Nie wszyscy jednak chcą by droga w ogóle kiedykolwiek powstała i z tego powodu wciąż powraca temat ul. Nowej, a przy okazji słowne ataki na wszystko, czego pomysłodawcą jest Robert Kowalczyk.
Na początku sierpnia radni miejscy odrzucili całkowicie pomysł zaprojektowania, oprócz wspomnianej Nowej, także kilku ulic w tym regionie. Uznali, że wsłuchując się w głosy mieszkańców nie mogą pozwolić na sporządzenie projektów ulic z użyciem spec ustawy, która wymusi na dwóch mieszkańcach oddanie terenów pod budowę w zamian za wypłatę odszkodowania w wysokości wyznaczonej przez starostę. Ponieważ pomysł burmistrza nie przypadł radnym do gustu i nie chcieli niczego projektować, Robert Kowalczyk napisał list do wszystkich właścicieli działek, by poinformować o zaistniałej sytuacji oraz wyjaśnić jakie są prawne wyjścia z drogowego problemu.
W swoim liście wspomniał również, którzy radni zagłosowali przeciw pomysłowi zaprojektowania ulic: Nowej, Świerkowej, Al. Chrztu Polski, Al. Piastowskiej i Al. Królewskiej. I najwyraźniej wzbudziło to u nieprzychylnych pomysłowi radnych tak silne oburzenie, że postanowili ponownie podyskutować na ten temat pod koniec sierpnia.
Największe pretensje do burmistrza miał Wojciech Maślanek, który stwierdził, że list to „manipulacja i kłamstwo”, bo „gdzie tu jest stanowisko, że radni czy rada miasta Pionki uszanowała decyzję mieszkańców i zagłosowała zgodnie z ich decyzją, szczególnie mieszkańców ul. Nowej i działek przyległych do ulicy Nowej? Dlaczego tu, w tej manipulacji i w tym kłamstwie nie ma tego stwierdzenia?” – pytał radny. Dodał również, że „wytyka” burmistrzowi, bo „skłamał”, a on sam jest bardzo dumny, że głosował przeciwko propozycji Roberta Kowalczyka, gdyż „reprezentując mieszkańców po prostu zagłosowałem przeciwko pana nonszalancji” i nie wstydzi się swojej decyzji, ale jednocześnie kilkukrotnie wyraził swoje oburzenie, że burmistrz „ma czelność do mieszkańców za plecami radnych wysyłać tą manipulację”.
Radny Maślanek swoje sformułowania oparł m.in. na tym, że Robert Kowalczyk w liście do mieszkańców napisał, że projekt budowy ul. Nowej jako ślepej uliczki o szerokości 8 metrów, nie uzyskał akceptacji starostwa. Zdaniem radnego burmistrz powinien napisać, że pozostał do rozpatrzenia, bo miał braki. Wtórowała mu radna Wioletta Grzywacz, która wymieniła znowu powody nierozpatrzenia wniosku przez starostę, m.in. z powodu braku daty przy podpisie, braku oryginału pełnomocnictwa dla wiceburmistrz jako reprezentanta miasta, konieczności naniesienia projektu na aktualne mapy (zgodnie z ustawą Prawo budowlane), choć te uchybienia można było poprawić w wyznaczonym terminie. Jednak w ciągu 30 dni nie udałoby się miastu sporządzić nowego projektu budowlanego zgodnego z Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego z 2011 r., ani wykupić brakujących działek, których właściciele są przeciwni budowie ulic w tym regionie, bo czują się najbardziej pokrzywdzeni i wspominają jak to komuna ich wywłaszczała. Jeden z nich stwierdził nawet, że jeśli miasto nie ma środków na sporządzenie nowego MPZP, to pieniądze powinny się znaleźć z „krzywdy jaką urząd miasta wyrządził mojej rodzinie” – chodziło m.in. o działkę, na której blisko 90 lat temu wybudowano szkołę przy Al. Lipowych (dawne LO), osiedle Podgóry w latach 80-tych ubiegłego wieku i in. W czasach, gdy wywłaszczano właścicieli różnych gruntów na terenie miasta obowiązywały dekrety stalinowskie – na mocy których nie wypłacano odszkodowań za zabraną ziemię lub wypłacano bardzo niskie, a w latach 50-tych uznano, że jest to niesprawiedliwe i wprowadzono szereg zmian z prawie, m.in. właściciel wywłaszczonego gruntu np. pod budowę bloków mieszkalnych otrzymywał równowartość przejętego przez państwo gruntu w formie gotówki lub lokali mieszkalnych – im więcej ziemi tym większa ilość lokali mieszkalnych w ramach odszkodowania. Teraz funkcjonuje tzw. spec ustawa, dzięki której w Polsce budowane są autostrady, drogi ekspresowe czy nawet Centralny Port Komunikacyjny, ale Pionkowscy radni nawet nie chcą o tym rozmawiać, bo przecież budowa CPK nie ma nic wspólnego z budową drogi w Pionkach, choć chodzi o tę samą ustawę.
List burmistrza szczegółowo wyjaśniał co można zrobić by jednak powstały w mieście drogi utwardzone na miejsce gruntowych, a radny Tomasz Łyżwa zrozumiał, że skoro Robert Kowalczyk napisał do właścicieli działek za kościołem, to ma całkiem nowy pomysł niż ten, który przedstawił już mieszkańcom i radnym, bo przecież napisał, że wspólnie z mieszkańcami wykona te drogi, bo jak zrozumiał radny Łyżwa: „to znaczy, że po sesji, nie wiem no, miał pan jakieś, nie wiem inne propozycje dla mieszkańców, bo skoro pan tak napisał już po sesji, no to wie pan, pan już skomentował ostatnią sesję, a tu jest nic nowego, to znaczy, że ma pan jakieś inne jeszcze rozwiązanie, ja przynajmniej tak wywnioskowałem”. Jeśli będzie to „lepszy projekt niż poprzedni, nie będę go krytykował totalnie”. Wszyscy chcą by drogi w tym rejonie powstały, ale jedyny rozsądny w tej chwili pomysł jaki się pojawił, nie podoba się większości radnym. Jak twierdzą – nie podoba się też mieszkańcom tych ulic, choć każdy ma swój powód. Jedni nie chcą w ogóle sprzedać swoich gruntów, bo za mało otrzymają odszkodowania, innym nie podobają się kształty ulic, a jeszcze inni chcą mieć drogę o szerokości 8 metrów, a nie 10 jak wyznaczono w MPZP. Są również tacy, którzy chcieliby, aby ul. Nowa nie prowadziła w pole i tacy, którzy pogodzili się z tym, że drogi nigdy nie powstaną. Każdy ma swoje racje, ale nikt nie ma sensownego rozwiązania, które będzie zgodne z prawem i które uzyska pozwolenie na budowę w starostwie powiatowym.
Radny Wojciech Maślanek stwierdził, że burmistrz okłamał mieszkańców, iż wniosek nie uzyskał pozwolenia, bo Robert Kowalczyk składał tylko dokumenty o zgłoszenie robót. By rozpocząć jakiekolwiek prace przy budowie drogi pozwolenie na budowę jest konieczne. Inne pismo do mieszkańców, wyjaśniające dlaczego nie powstanie chodnik wzdłuż ul. Bohaterów Studzienek również spotkało się z oburzeniem ze strony radnego Maślanka, bo uważa, że burmistrzowi nie wolno informować o niczym bez zgody rady miasta. Nie wolno mu także pisać artykułów na stronę urzędu ani nagrywać materiałów do telewizji. Dla radnego niedopuszczalne jest, że burmistrz ośmielił się, czy raczej „miał czelność” skomentować przebieg sesji, na której był nieobecny. Radny jakby zapomniał, że podobnie jak wszyscy internauci, Robert Kowalczyk też może obejrzeć posiedzenie w dowolnej chwili i wyrazić swoją ocenę, choć zdaniem radnego „jak zwykle posłużył się kłamstwem i manipulacją, bo jak to przystoi panie burmistrzu, że osoba nieobecna, osoba podkreślę nieobecna, burmistrz miasta Pionki na sesji w dniu 31 czerwca 2023 r. kieruje do mieszkańców artykuł „Totalna opozycja na nie”. Radny swoim wystąpieniem „chciałby przekazać mieszkańcom i sprostować znowu kłamstwa”. Robert Kowalczyk stwierdził, że radny Maślanek oczywiście jak zawsze może prostować „tylko, że niczego nie podpisuje swoim nazwiskiem”.
A prostowanie polegało na tym, że radny Maślanek ma wątpliwości, iż wiedział o tym, że burmistrz oraz radni będą akurat 30 czerwca nieobecni na sesji. Chciał tym samym udowodnić, że Robert Kowalczyk „umówił się” z radnymi, by na posiedzenie nie przychodzili. Sam jednak odczytał przecież w dniu sesji pismo od burmistrza, jakie otrzymał z tygodniowym wyprzedzeniem, zawierające prośbę o przełożenie jej z 30 czerwca na inny termin, bo Robert Kowalczyk nie będzie mógł być obecny z powodu służbowego wyjazdu, a dwóch radnych-prezesów spółdzielni zwołało walne zgromadzenia członków na 30 czerwca, o czym poinformowali przewodniczącego rady na długo przed ustaleniem terminu posiedzenia rady. Artykuł burmistrza opublikowany na stronie urzędu, zdaniem radnego, „to jest brak kultury pana Kowalczyka”.
– Dlatego panie burmistrzu na spokojnie chciałbym, żeby pan z dziesięć razy odsłuchał, zapoznał się, obejrzał materiał wideo i naprawdę no ja bym na pana miejscu sprostował te brednie, kłamstwa i manipulacje, zarówno w tym artykule z dnia 4 lipca 2023 r., jak i w tych dwóch pismach, które pan ośmielił się wysłać mieszkańcom, gdzie pan się posłużył nieprawdą i manipulacją również – pouczał Roberta Kowalczyka radny, który również „apeluję, proszę nie posługiwać się manipulacją, kłamstwem, bo to jest naprawdę ohydne i nieprzyzwoite. To ja panu mówię jako, jako człowiek, który jest postrzegany, że tu, czego się wstydzę od razu powiem, sprowadził pana do Pionek, napracował się najwięcej i jest mi wstyd, że na pana głosowałem”. W podobnym tonie Wojciech Maślanek uderzał w 2018 r. i niemalże te same słowa kierował do Romualda Zawodnika przypominając, że pomagał w kampanii wyborczej, że wstyd mu, iż oddał na niego głos itp.
Cała dyskusja właściwie niczego nie wniosła, prócz tego, że przecież kiedyś powstanie być może nowy plan zagospodarowania i wówczas nie trzeba będzie realizować tego z 2011 r., nad którego prawomocnością zastanawiała się radna Wioletta Grzywacz: „chciałabym się dowiedzieć panie burmistrzu czy te plany, czy te mapy, czy te projekty odnośnie Al. Piastowska, a Al. Chrztu Polski, chodzi tutaj o to rondo, czy te dokumenty to są jeszcze ważne? Czy są nieważne?”. Wówczas burmistrz odpowiedział, że jako radna z 5-letnim doświadczeniem powinna wiedzieć, że uchwała rady miasta ważna jest aż do momentu, gdy nie zostanie zmieniona. Plan z 2011 r. wciąż jest obowiązujący i miasto, zgodnie z prawem, powinno realizować inwestycje m.in. drogowe dokładnie według jego zapisów, a więc ul. Nowa powinna mieć 10 metrów szerokości. Radna stwierdziła, że ona pyta o projekty i „proszę nie mylić pewnych pojęć”. Projekt budowy drogi jest projektem budowlanym, ale radna wspomniała również o planach i mapach, które zostały zatwierdzone przez radę miasta w 2011 r. i dopóki nie zostaną uchwalone na nowo, będą obowiązywały. Mapa, plan zagospodarowania, studium zagospodarowania przestrzennego czy projekt dla wielu osób są to jedynie jakieś nazwy, które można stosować zamiennie, choć każdy z nich jest zupełnie odrębny i określa konkretne różnice.
Radni tej kadencji podjęli uchwałę odnośnie Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, który jest czym innym niż Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego o którym rozmawiali. W studium uwzględnili wszystkie uwagi jakie wnieśli mieszkańcy, ale wojewoda nie zgodził się z zapisami i póki co miasto musi czekać na zatwierdzenie bądź odrzucenie dokumentu. Jeśli studium zostanie zatwierdzone, będzie to pierwszy krok do sporządzenia nowego MPZP w którym będzie można wyznaczyć na nowo ulice w rejonie Podgór. Niestety od blisko 3 lat nadal nie wiadomo, kiedy może nastąpić ostateczna decyzja wojewody. Do tego czasu można oczywiście biernie czekać lub próbować, np. poprzez spec ustawę wybudować ul. Nową wraz z pozostałymi ulicami omijając MPZP z 2011 r. Ale radni budować nie chcą, bo uważają, że do kolejnych wyborów właściwie pozostało niewiele czasu, więc lepiej niczego nie planować za nowe władze.
Dyskusję radnych można podsumować jedynie poprzez pryzmat publicznej odpowiedzi na list burmistrza, która niczego konstruktywnego nie wniosła. Wiadomo tylko tyle, że rzekomo list to manipulacja i same kłamstwa, a Robert Kowalczyk musi pytać o zgodę radnych opozycyjnych, jeśli chce coś opublikować lub w inny sposób przekazać mieszkańcom. Najwyraźniej część radnych wychodzi z założenia, że to oni są najważniejsi w mieście, a burmistrz jest potrzebny jedynie do permanentnej krytyki i brania odpowiedzialności za wszystko to, co radni wymyślą. Nawet wówczas, gdy ich decyzje godzą w dobro miasta i mieszkańców. Faktem jest, że żaden wójt, burmistrz czy prezydent nie może zrobić wielu rzeczy bez zgody rady gminy, ale nie oznacza to wcale, że nie może robić zupełnie niczego. Niemniej radni z Pionek chcą chyba wprowadzić cenzurę prewencyjną korespondencji czy publikacji twierdząc, że Robert Kowalczyk robi coś za ich plecami. Przypominamy, że burmistrz na sesji 4 sierpnia powiedział, że poinformuje mieszkańców działek za kościołem oraz posesji położonych przy ul. Boh. Studzianek o tym, że radni nie wyrazili zgody na inwestycje, o które wnosili. Słowa dotrzymał.