Notatka dyscyplinująca z aferą w tle

Notatka dyscyplinująca z aferą w tle

Radna Wioletta Grzywacz sporządziła notatkę służbową nr 1/2023 skierowaną do przewodniczącego rady, a burmistrz usłyszał od Wojciecha Maślanka: „niech pan, panie burmistrzu słucha w tej chwili i się wstydzi”. Radna świadków nie ma, Robert Kowalczyk twierdzi, że jej notatka ma niewiele wspólnego z prawdą.

Notatka służbowa najczęściej tworzona jest na skutek negatywnych działań pracownika i jego nieodpowiedniego zachowania w miejscu pracy. I taki też miała charakter ta sporządzona przez radną, choć sporządziła ją „w sprawie naruszenia mojej nietykalności przez burmistrza miasta Pionki Roberta Kowalczyka”.

Treść notatki brzmi: „w dniu 4 sierpnia 2023 r. w godzinach między 16 a 17, bezpośrednio po nadzwyczajnej sesji rady miasta Pionki podszedł do mnie zdenerwowany radny Dawid Jaroszek tłumacząc, że jestem potrzebna. Nie wiedząc o co chodzi radnemu dostosowałam się do jego prośby, tym samym znalazłam się w gabinecie pani skarbnik. Na miejscu zastałam panią skarbnik, która osuwała się na swoim fotelu, na twarzy widać było, że jest cierpiąca. W gabinecie były jeszcze dwie osoby: pani Kamila Kaczorowska, która trzymała panią skarbnik Beatę Pietrus za rękę oraz burmistrz Robert Kowalczyk, który siedział na krześle na wprost pani skarbnik. Jak tylko weszłam do pokoju pani skarbnik odczułam, że nie jestem tam mile widziana. Pan Kowalczyk krzyknął do mnie, cytuję „proszę stąd wyjść”, a ja zapytałam co się stało. Jednak na to pytanie nie otrzymałam odpowiedzi. Pan Kowalczyk zerwał się z krzesła i ruszył w moją stronę łapiąc mocno za prawe ramię i mocno ściskając i wypychając jednocześnie z pokoju pani skarbnik ponownie krzycząc „proszę stąd wyjść”. Zaniepokojona całą sytuacją zdążyłam krzyknąć tylko „proszę mnie nie dotykać”. Po czym wypchnięta z pokoju znalazłam się na korytarzu urzędu miasta. Nadmieniam, że w chwili, gdy burmistrz złapał mnie za rękę poczułam silny ból, w następstwie czego w dniu następnym miałam zasinienie. Po całym zajściu poczułam się upokorzona i zdenerwowana postawą burmistrza. Panie przewodniczący, proszę o interwencję w tej sprawie”.

Faktycznie po sesji w dniu 4 sierpnia skarbnik miasta poczuła się źle, ale nikt radnej Grzywacz na pomoc nie wołał. Stanęła w drzwiach gabinetu i nie reagowała na prośby o opuszczeniu pokoju. Nie została wypchnięta na korytarz, bo właściwie na nim stała, ale faktycznie burmistrz z krzesła wstał i chciał zamknąć drzwi przed radną. Czy złapał ją za ramię tak mocno, że następnego dnia miała zasinienie, tego nie wiadomo. Radna idąc korytarzem do biura rady miasta krzyczała, że została pobita przez burmistrza, ale wówczas przewodniczący rady nie zareagował. Świadków tej sytuacji jest kilku, ale jakoś nikt nie widział pobicia i wypychania, za to okrzyki radnej usłyszeli wszyscy. Drzwi gabinetu skarbnik miasta pozostały zamknięte, bo to mało komfortowa sytuacja, kiedy ktoś czuje się bardzo źle, a co chwilę ktoś wchodzi, żeby popatrzeć pod pretekstem niesienia pomocy, której i tak nie udzieliłby stojąc w drzwiach.

Notatka służbowa została odczytana przez Wojciecha Maślanka na ostatnim posiedzeniu komisji infrastruktury, a Robert Kowalczyk odpowiedział słowami przewodniczącego, że „to kłamstwo i manipulacja”. Każda ze stron tego sporu całą sytuację zapamiętała inaczej. Radna poczuła się upokorzona, bo chciała dowiedzieć się, co stało się skarbnik miasta, za to burmistrz prosił ją o wyjście z gabinetu, martwiąc się nagłym złym stanem pracownika, choć jeszcze chwilę wcześniej skarbnik czuła się dobrze.

Do gabinetu skarbnik faktycznie została poproszona radna…, ale Iwona Wydmuch, jako pielęgniarka, by zobaczyć czy potrzebna jest pomoc lekarska. Zadecydowano jednak, że konieczne jest wezwanie karetki pogotowia. Za radną Wydmuch również zamknięto drzwi gabinetu, by radni chodzący po korytarzu nie zaglądali, żeby „popatrzeć, jak czuje się pani skarbnik” czy pytać co się stało. Bezpośrednio po zdarzeniu na anonimowych forach rozgorzała dyskusja, iż stan finansów jest tak zły, że skarbnik zasłabła po tym, jak radni odrzucili zmiany w budżecie i pewnie symulowała swój stan zdrowia. Pisano również o sytuacji między burmistrzem a radną Grzywacz. Sesja w tym dniu trwała do późnych godzin popołudniowych i w urzędzie obecni byli radni miejscy, głównie tzw. grupa opozycyjna, która zazwyczaj po sesjach zbiera się w gabinecie przewodniczącego, by kontynuować dyskusję. Osoby postronne nie miały dostępu do budynku, bo urząd zakończył już pracę. Kto więc tak doskonale znał szczegóły, by dzielić się nimi w internecie?

Wie pan co, panie burmistrzu? Jest mi bardzo przykro po raz kolejny, że jako kobieta jestem przez pana tak traktowana. Nie zamierzam pozwalać sobie – mówiła radna Grzywacz reagując na słowa, że jej notatka jest kłamstwem. Burmistrz powiedział, że jest to manipulacja, gdyż posiada świadków tego zdarzenia. – Tak, oczywiście ja takich świadków nie mam, więc nie mam się jak bronić, ale ja sobie nie pozwolę, panie burmistrzu. Ja nie kłamię i pan dobrze o tym wie (…). Zachował się pan skandalicznie jako burmistrz, włodarz tego miasta. Ja sobie nie pozwolę na to, żeby mnie pan tak traktował, bo ja naprawdę niczego panu nie zrobiłam, tak?

Radny Tomasz Łyżwa stwierdził, że choć nie był bezpośrednim świadkiem „bliskości tego zajścia”, ale widział z daleka i uważa, że radna nie kłamie, bo „widziałem, jak pan wypychał i mówił, żeby stąd wyszła, mogę to poświadczyć przed sądem (…) jeśli pani Wioletta mówi pan, że kłamie, to znaczy, że nie kłamie”.

Wioletta Grzywacz poinformowała, że zawiadomienie zostało złożone i „niedługo będzie rozpatrywana sprawa i będzie miała ciąg dalszy”. Art. 217 Kodeksu karnego mówi, że jeżeli naruszenie nietykalności wywołało wyzywające zachowanie się pokrzywdzonego albo jeżeli pokrzywdzony odpowiedział naruszeniem nietykalności, sąd może odstąpić od wymierzenia kary.

Przeczytaj również

Komentarze