Dyskusje na temat podwyższenia stawek opłat za śmieci prowadzone są od początku kadencji i właściwie zawsze dotyczą dwóch aspektów: obciążenia mieszkańców nową opłatą, nieakceptowalną społecznie oraz uszczelnieniem systemu, by deklaracje składali faktycznie wszyscy mieszkańcy. Co wspólnego z opłatą za śmieci ma kampania wyborcza, która najwyraźniej już w naszym mieście ruszyła?
Podczas ostatniej sesji kierownik wydziału komunalnego omówił dokładnie zapisy projektu uchwały dotyczącej opracowania nowej stawki za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Argumenty jakimi kierowano się przy składaniu propozycji o podniesienie wysokości opłaty są dostępne dla wszystkich zainteresowanych – projekt uchwały w sprawie wyboru metody ustalenia opłaty. Komisja rewizyjna, która w ubiegłym roku zajmowała się tym tematem, po analizie cen, jakie miasto musi płacić na składowiskach oraz wszystkich kosztów związanych z odbiorem śmieci i ich zagospodarowaniem, rekomendowała radnym, by podjęli decyzję o podwyższeniu opłat za śmieci, by zmniejszyć dopłaty z budżetu miasta. W ciągu ostatnich 4 lat do wytworzonych i wyrzuconych do wiat śmieci dopłacono ok. 3,5 mln zł. Radni nie chcą podjąć mało popularnej decyzji, więc godzą się na to, by pod koniec roku przesuwać pieniądze, by pokryć faktury dla firm zajmujących się składowaniem odpadów, które stale podnoszą swoje ceny. Jeszcze przed inflacją opłaty za zagospodarowanie odpadów rosły, choć radni zupełnie nie brali tego pod uwagę. Tym razem również nie chcieli nawet słuchać o wzroście opłaty o 5 zł/os., choć sami mówili, że wszystko tak podrażało, że ludzi już nie stać na tak znaczącą podwyżkę. Zdrożały nie tylko towary w sklepach, ale także usługi, a jedną z tych usług jest składowanie odpadów i ich utylizacja.
Wydział komunalny w celu uszczelnienia systemu odbioru odpadów w 2022 r. wysłał 38 wezwań do administratorów budynków i 81 do właścicieli domów jednorodzinnych. W tym ostatnim przypadku „zmaterializowało się” w systemie 68 osób. W 2023 r. wysłano już 60 wezwań i „odnaleziono” 43 kolejne osoby. Liczba osób zamieszkujących w mieście Pionki, zgodnie ze składanymi deklaracjami wynosi 13.041 osób. W ubiegłym roku od mieszkańców pobrano 3.313.006,24 zł a koszty zagospodarowania odpadów wyniosły 3.945.033,68 zł. Różnica została pokryta z budżetu miasta, choć zgodnie z ustawą gospodarka odpadami komunalnymi powinna się bilansować.
Radny Paweł Kobylas chciał, by kierownik wydziału komunalnego podał dokładną liczbę urodzeń i zgonów od stycznia 2022 r. do 19 maja 2023 r. Takie dane posiada Urząd Stanu Cywilnego, który przekazuje do wydziału komunalnego wyłącznie ogólną różnicę w liczbie mieszkańców w danym roku.
– W systemie od 2021 do 2022 ubyło 170 osób (bilans) – odpowiedział Grzegorz Abramowicz.
– Dla mnie podstawowym sformułowaniem w uzasadnieniu tego projektu jest zdanie: aktualne stawki opłat nie zapewniają spełnienia nałożonego przez ustawę wymogu samofinansowania się systemu gospodarki odpadami na terenie Gminy Miasta Pionki – głos w dyskusji zabrał Zbigniew Belowski. – Moim zdaniem to jest podstawowe sformułowanie, od którego powinniśmy zacząć. Ja wiem, że za chwilę pojawią się stanowiska, że jak to, wszystko drożeje, a my jeszcze podnosimy mieszkańcom. Naszym obowiązkiem jest bilansować ten budżet, nie patrząc na to, że za chwilę będą wybory, ktoś chce zostać posłanką albo burmistrzem i chce się pokazać publicznie, jaki to on jest dobry. To jest, jak to już powiedział kolega Kobylas, matematyka po prostu. My już od dłuższego czasu mamy ten problem i należy go rozwiązać. Jeden z radnych wygłasza bardzo intensywnie poglądy, jaki to mamy dobry rząd w tym kraju, a to są między innymi efekty działania tego rządu. A z drugiej strony tak się głośno mówi, że ludzie dostają podwyżki, emeryci dostają 13-tki i porównajmy te wszystkie tarcze osłonowe i inne ulgi na różne okazje z kwotą 5 złotych od osoby czy 10 zł. Nie sądzę, żeby czyjkolwiek budżet domowy w kwota 10 złotych zawaliła czy zburzyła.
Dodała, że wszyscy radni zdają sobie sprawę jak wielkie zawsze są problemy z domknięciem budżetu miasta i uważa, że akurat do tego tematu „nie wolno podchodzić z punktu widzenia propagandy, polityki, tylko po prostu racjonalnie, tak jak gospodarz powinien podchodzić do kwestii tego, co ustawowo leży na jego barkach”.
Włodzimierz Szałabaj przypomniał, że problem ze śmieciami ta rada ma od samego początku, bo kiedy w 2017 r. Radkom przysłał do miasta informację o podwyżkach cen na składowisku, ówczesne władze uznały, że w roku wyborczym opłat podnosić nie będę. Na skutek tej decyzji, a właściwie braku decyzji o koniecznych podwyżkach opłat spowodowało, że w 2018 r. trzeba było do śmieci dopłacić ponad 735 tys. zł. Wprowadzona podwyżka w 2019 roku nie spowodowała bilansowania gospodarki, ale dopłacić trzeba już było „tylko” ok. 452 tys. zł.
– Dalej brniemy w te długi. Nie można powiedzieć, że tą podwyżką rada miasta będzie drenowała kieszenie mieszkańców. To nie jest drenowanie, bo na przestrzeni naszej kadencji dołożyliśmy już ponad 3,5 mln zł do gospodarowania odpadami, pomimo, że uszczelniamy system (…). Wiadomo, że w ostatnim tygodniu grudnia będziemy się spotykać, bo trzeba będzie uporządkować pewne sprawy w budżecie i żeby nie było tak, że znowu będziemy z wielkim bólem mówić, że brakuje nam kolejne 700 tys., a podejrzewam, że więcej, bo na poprzednich sesjach mieliśmy informację, że od 30 do 40% poszły w górę wszystkie frakcje. Nie pamiętam dokładnie, ale tam była również podana kwota za samo składowanie, ale to też było powyżej 50%. I te wszystkie składowe odbijają się na naszym mieście, bo faktury spływają i już są zawyżone.
Krzysztof Bińkowski stwierdził, że nie bardzo rozumie, dlaczego znowu radni otrzymali projekt dot. podwyżki opłat za śmieci, bo takie uchwały otrzymują każdego roku – ale od 3 lat podwyżki nie wprowadzono, a stawka przyjęta w 2020 r. wynosi 0,70 zł/os dziennie. Dodał także, że rozmawiał z osobami mieszkającymi np. w Radomiu i oni za śmieci płacą mniej. Pewnie spowodowane jest to tym, że z Pionek na składowisko odpadów jest trochę dalej niż z Radomia, a koszt transportu również wchodzi w skład opłaty.
Z wypowiedzi radnego wynikało również, że mieszkańcy dziwią się, że choć płacą za śmieci, to miasto ciągle odnotowuje stratę. Jednak nie każdy w składanej deklaracji podaje prawdziwe dane, np. do systemu zgłoszona jest 1 osoba, a faktycznie tych osób zamieszkuje kilka. Dodatkowym obciążeniem jest to, że wszyscy deklarują, iż swoje śmieci będą oddawali/wyrzucali posegregowane na poszczególne frakcje, jednak niewiele osób wie, jak właściwie te odpady segregować i choć niektórzy starają się robić to uczciwie, to nagle okazuje się np. że paragony czy zabrudzone tłuszczem ręczniki papierowe wrzucają do pojemnika na papier itp.
Krzysztof Bińkowski nie wierzy także w wyliczenia przedstawiane przez urząd, bo wielokrotnie „karmiony był półprawdą, a półprawda, to nieprawda”. Dziwił się, że miasto szuka „zaciskania pasa u mieszkańców, a nie zaciska go u siebie”, bo radni przecież widzą, że muszą odkładać np. do pensji, choć mówi się, że w urzędzie zatrudnienie spada. A radny wie, że to nieprawda, bo ciągle widać nowych pracowników i jego zdaniem nikt w urzędzie nie pracuje za najniższą krajową, bo ciągle słyszy, że najniższa krajowa wzrasta i stąd wyższe wydatki na wynagrodzenia. Kiedy w 2022 r. najniższa krajowa wynosiła dokładnie 3010 zł brutto, to urzędnicy i to wcale nie tylko pracownicy gospodarczy, jak twierdzi radny Bińkowski, zarabiali 3100 zł brutto. Skoro najniższa krajowa od stycznia 2023 r. wynosi już 3600 zł brutto, to trudno by pracownicy podwyżki nie otrzymali. Kolejny raz pewnie znów będzie zdziwienie przy uchwalaniu budżetu na 2024 r., gdzie w pozycji wynagrodzenia ponownie pojawią się podwyżki, bo najniższa ma wynosić najprawdopodobniej już 4254 zł brutto.
– Może zacznijmy od zaciskania pasa w każdej dziedzinie? – zaproponował radny, choć może warto przypomnieć, że kiedy wprowadzano chociażby podwyżki diet dla radnych, to pionkowscy radni przyznali je sobie na niemalże najwyższym poziomie z możliwych i dieta wielu z nich przekraczała wysokość pensji wielu szeregowych pracowników nie tylko urzędu, ale i innych jednostek miejskich. – Może powinniśmy podnieść za wodę? Bo to też jest jedna nasza decyzja, prosta decyzja, która zaważy później na budżetach innych ludzi, biednych ludzi – tyle, że rada nie może stanowić prawa tam, gdzie nie ma do tego kompetencji. Musi mieć ku temu wyraźne upoważnienie ustawowe. W zakresie spraw dotyczących gospodarki wodnej gmina jest władna do podejmowania innych uchwał, w tym m.in. w sprawie regulaminu dostarczania wody i odprowadzania ścieków, a nie do wysokości taryf za wodę i ścieki, bo te stawki określa Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie.
Włodzimierz Szałabaj przypomniał radnym, że w Pionkach przetarg na odbiór odpadów komunalnych wygrała miejska spółka oferująca niższą cenę, bo oferta radomskiej firmy wynosiła już 9 mln 236 tys. zł i po przeliczeniu na mieszkańca, to każdy musiałby płacić ponad 29 zł/os. Radna Wioletta Grzywacz dziwiła się, że nie ogłoszono drugiego przetargu, bo może kolejne firmy złożyłyby jeszcze korzystniejsze oferty. Przetargów na odbiór odpadów od mieszkańców nie można przeciągać w nieskończoność, bo ktoś wiaty opróżniać regularnie musi i nie było także gwarancji, że nagle zjawi się firma, która nie dość, że zaoferuje niższe stawki, to również zaproponuje takie same warunki jak ekoPionki. Firma, która konkurowała z miejską spółką wyznaczyła mniejszą częstotliwość odbioru odpadów od mieszkańców, co niestety wpłynęłoby na ilość śmieci zalegających w wiatach. I choć ekoPionki odbiera nasze odpady z dużą częstotliwością, to i tak śmieci za każdym razem jest bardzo dużo, co ewidentnie świadczy o tym, że odpadów generujemy ogromne ilości.
Na pytanie komu wypłacane są różnice między kosztami a przychodami w gospodarce odpadami, kierownik wydziału odpowiedział, że aneksowane są opłaty na składowisku, a nie umowa na odbiór i transport odpadów na rzecz miejskiej spółki, bo radni zaczęli doszukiwać się, jak zawsze, tzw. drugiego dna. Skoro Radkom podnosi ceny o 40%, a opłata środowiskowa wzrasta o 50% i radni nie podejmują decyzji o wzroście opłat za śmieci, to powstaje deficyt. Faktury spływają i z końcem roku muszą zostać opłacone, stąd wydatki z budżetu miasta. Żadna gmina na gospodarce odpadami zarabiać nie może, jej obowiązkiem jest ustalenie takich stawek, by można było mówić o zbilansowaniu się kosztów i przychodów.
– Chciałabym zapytać, co miasto zrobiło, żeby odzyskiwać jakiś recykling, tak? Żeby np. jakiś plastik itd., itd. – dopytywała radna Grzywacz, by w odpowiedzi usłyszeć, że recykling nie leży po stronie miasta, ale odbiorcy odpadów. Miasto nie przeprowadza procesu przetwarzania odpadów w celu ich ponownego wprowadzenia do obiegu, ale szuka najkorzystniejszych składowisk lub firm, które odpady nadające się do recyklingu przyjmą. Kierownik wydziału odpowiedział, że po stronie miasta leży natomiast segregacja, którą przeprowadzają mieszkańcy. – Ja pytam o segregację, może się źle wyraziłam. W każdym bądź razie chodzi o odzyskanie tego plastiku i przewiezienie np. i nie wiem, wiem, że jak wcześniej była możliwość np. sprzedaży folii czy, czy i uzyskania jakiś pieniędzy.
Radna widziała jak ktoś robił zdjęcia
Podczas debaty na temat odpadów komunalnych, pojawił się temat poboczny, choć dotyczący wydziału komunalnego i ochrony środowiska.
– Jakie wnioski kieruje urząd miasta do ochrony środowiska w Warszawie? – zapytała radna Grzywacz, choć nie doprecyzowała o jaki konkretnie urząd ochrony środowiska chodzi. – Bardzo mnie to interesuje, ponieważ ostatnio spotkałam kilka osób, które po prostu robiły zdjęcia. I przy okazji tego podeszłam do nich, przedstawiłam się pytając, pytając co jest obiektem ich zainteresowania itd. Okazało się, że oni są pracownicy ochrony środowiska z Warszawy, więc chciałabym wiedzieć jakie wnioski są pisane z urzędu do ochrony środowiska w Warszawie?
Urząd kieruje różne wnioski np. do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, także do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska itd. Każda z tych instytucji znajduje się w Warszawie i każda zajmuje się ochroną środowiska.
– Ale w jakim zakresie te wnioski? Bo ochrona środowiska to jest bardzo szerokie pojęcie – odpowiedział Grzegorz Abramowicz. – Począwszy od urzędu marszałkowskiego, bo stamtąd też otrzymujemy środki związane z ochroną środowiska, z ekologią. To jest naprawdę szerokie pojęcie. Nawet tężnie, które zainstalowaliśmy zostały sfinansowane w ramach ochrony środowiska.
– Pan, który… z którym rozmawiałam powiedział, że żeby jako radni żebyśmy zwrócili szczególną uwagę właśnie na wydział ochrony środowiska, ponieważ wnioski, które są kierowane do ochrony środowiska są po prostu, jest bardzo dużo błędów – stwierdziła radna Grzywacz, ale nie wyjaśniła o co konkretnie chodzi, a kierownik wydziału wyjaśniał, że działań w mieście z zakresu ochrony środowiska jest wiele, podobnie jak inwestycji finansowanych z Narodowego czy Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Radny Dawid Jaroszek zapytał radnych, którzy mają zamiar kandydować w kolejnych wyborach samorządowych, z jakim problemem z odpadami, a właściwie z jak wysoką dopłatą do nich przyjdzie im się zmierzyć zaraz na początku kadencji.
– Nie podnosząc opłat, to może nie być już brakujące 700 tys. zł, tylko być może będzie dwa razy taka, czyli 1,4 mln zł. To kierując się tutaj matematyką kolegi radnego Pawła Kobylasa, to jaka ewentualnie wtedy będzie kwota podwyżki? Dziś mamy sugerowaną 25 zł, to jaka będzie już za niecałe 2 lata? 5 zł, może 10 zł. Wielokrotnie na tej sali już mówiliśmy, by nie zostawiać kukułczych jak kolejnej radzie. Jeszcze jedna rzecz a propos podejmowania niepopulistycznych decyzji, z którymi wiadomo, że jako radni musimy się mierzyć. Wielokrotnie też rozmawialiśmy o tym, że będąc radnymi musimy podejmować decyzje, które nie zawsze podobają się mieszkańcom i stoimy niejako pomiędzy mieszkańcami, a budżetem miasta, gdzie wydawać by się mogło, że to wszystko jest w jedności, prawda? Ale niestety czasem tak nie jest. I tak ostatnio zapytałem sąsiadki, co ona by zrobiła na moim miejscu będąc radną? I odpowiedziała mi, że nie wie, bo to jest bardzo ciężka sytuacja, którą teraz macie do podjęcia, bo z jednej strony was rozumiem, a z drugiej, sama żyjąc za bodajże 1200 zł emerytury, no nie wie. Dlatego jedyne o co bym chciał państwa prosić, to zrozumienie i nas samych na dzisiaj i przyszłej rady, która nota bene również będzie się musiała z tym problemem zmierzyć. Pozwoliłem sobie w międzyczasie sprawdzić stawki z sąsiednich Kozienic i nie wiem czy to prawda, ale jest to stawka 32 zł/os, ale podkreślę, że jest to tylko informacja internetowa.
Radny Zbigniew Belowski przypomniał, że na początku poprzedniej kadencji rada miasta stanęła przed widmem drastycznej podwyżki za ciepło. Zaprosili więc prezesa PWKC i zapytali, dlaczego, skoro wiedzieli, że koszty rosną, nie podnoszono cen o minimalne kwoty. Okazało się, że powodem było to, że zbliżały się kolejne wybory samorządowe, a podwyżki przed wyborami drażnią ludzi.
– Nie stawiajmy siebie, a właściwie przyszła radę w takiej sytuacji, bo ktoś musi to wreszcie zrobić dlatego, że sytuacja narasta. Nie od wczoraj, bo od dawna wszyscy mamy tego świadomość, że to jest problem. Różnego rodzaju osłon na prąd, na gaz itp. jest tyle, że według informacji medialnych ludzie są już tym zasypani, tymi różnymi prezentami od rządu. Nadal uważam, że tego rodzaju podejście ze strony rady w świetle ustawy, która nas obowiązuje, jest po prostu nie podejściem pragmatycznym, a politycznym. Chciałem się zwrócić do pani radnej Grzywacz. Jest pani specjalistką, jak zauważyłem od zadawania pytań na różne tematy. Jakoś nie słyszałem z pani strony żadnego postulatu, poza pytaniami, pytaniami, pytaniami. A uważam również, że puszczanie w eter takich informacji, jak przed chwilą, że widziała jednego pana, który fotografował i powiedział jej ten pan, że trzeba uważać na wydział ochrony środowiska, bo tam się źle dzieje. No to już jest poniżej pewnego poziomu, to już są po prostu zabawy jak z Manhattanu, kiedy panie się spotkają i sobie pogadają o czym się da, kiedy się da i ponarzekają sobie na wszystko. Myślę, że ten sygnał powinien jednak dać pani do myślenia.
Wojciech Maślanek zaapelował o kulturę wypowiedzi, a na pytanie co było w niej niekulturalnego, stwierdził, że porównania.
– Nie, nie związane to było w ogóle z projektem, nad którym procedujemy – uznał radny Maślanek, choć przy omawianiu projektu, to radna Grzywacz zapytała o „wnioski kierowane do ochrony środowiska”, więc znów sprawdziła się zasada, że w radzie są równi i równiejsi, jednym wolno mówić nie na temat, innym niekoniecznie. Podobnie jak ze strofowaniem radnych i kierowników by zgłaszali się do wypowiedzi, a nie mówili przez stół, a niektórzy radni mogą tak dyskutować i przewodniczący nie widzi wówczas żadnego problemu, nawet jest zadowolony z niektórych uwag. A skoro o kulturze wypowiedzi była dygresja, to radny Maślanek skomentował wypowiedź radnego Belowskiego: – Pana zachowanie po raz któryś raz z kolei naprawdę jest żenujące, nieodpowiedzialne i słabe. Słabe jeszcze raz powtarzam naprawdę. Proszę wyjść na miasto, udać się do mieszkańców i oni panu, i oni panu powiedzą jak się pan zachowuje, w jakim wieku jest pan i co pan sobą reprezentuje.
– Kiedyś proponowałam dobre rozwiązania dla wydziału pana Dygasa. Spotkałam się z hejtem i z wrogością – mówiła radna Grzywacz w odpowiedzi na słowa Zbigniewa Belowskiego.
Oszczędności w wydatkach na śmieci poprzez budowę zakładu utylizacji odpadów?
Głos w dyskusji na temat projektu uchwały zabrał również Paweł Abramowicz, który zapytał „czy miasto rozważało pomysł w celu zaoszczędzenia finansowo, pomysł wybudowania czy stworzenia zakładu, który będzie się zajmował utylizacją i segregacją odpadów?” Kierownik wydziału odpowiedział, że budowa takiego zakładu to ogromny koszt, którego miasto nie będzie w stanie udźwignąć i trzeba mieć świadomość, że instalacja segregacji i utylizacji odpadów zawsze jest budowana dla kilku gmin, a nie jednego miasta. W Pionkach nie ma nawet miejsca by stworzyć zakład utylizacji i składowania.
– Musiałby się w to włączyć jakiś związek międzygminny, bo wybudowanie i utrzymanie takiego zakładu to są ogromne pieniądze – odpowiedział Grzegorz Abramowicz. – Trzeba mieć też odpowiednie tereny. To jest bardzo poważne przedsięwzięcie.
Blisko o 100% już w tej kadencji podniesiono stawkę za śmieci. W Pionkach ruszyła kampania przedwyborcza
Ceny na składowiskach rosną z roku na rok, podobnie jak rośnie stale ilość śmieci generowanych przez konsumentów. W poprzedniej kadencji nie zdecydowano na koniec o podwyżce opłaty, choć wiadomo było, że trzeba będzie dołożyć z budżetu pieniądze by zapłacić za coraz wyższe faktury. Musiała zrobić to ta rada i zdecydowano, że skoro znów jest informacja o kolejnej podwyżce, trzeba podnieść opłaty. Przychody nie pokrywały jednak kosztów zagospodarowania odpadów, więc po 2 latach zdecydowano się na kolejny wzrost opłat, ale radni „wynegocjowali” stawkę mniej drażniącą mieszkańców, choć mieli świadomość, że jest zbyt niska by zbilansować gospodarkę. Kolejne pisma z Radkomu, że znów podnieśli ceny, nie przekonywały radnych do podjęcia decyzji o wprowadzeniu nawet minimalnej podwyżki, więc miasto coraz więcej dopłacało z budżetu i dopłaca stale, jak zaznaczono, w sumie w ciągu 4 lat ponad 3,5 mln zł.
– Jaką stawkę zastaliśmy za odbiór odpadów w 2018 i chyba wszyscy państwo doskonale wiecie, że blisko o 100% już w tej kadencji tą stawkę podnieśliśmy – stwierdził radny Maślanek. – Jesteśmy w tym momencie kadencji i naprawdę proszę tu od razu nie sugerować, że ja uprawiam teraz jakąś propagandę, ale nie serwujmy kolejnych podwyżek, trzeciej już z kolei mieszkańcom przy tak dużej inflacji i przy podwyżkach, które mieszkańcy nawet ostatnio po prostu otrzymali. Są tu mieszkańcy np. PSM, no jeżeli koleżanka, która jest tu z nami, no przedstawia mi swoje opłaty i mówi, że blisko 900 zł płaci, 900 zł czynsz plus centralne ogrzewanie plus wszystkie, wszystkie opłaty, to naprawdę proszę się zastanowić i ja myślę, że my nie musimy się martwić o nowego burmistrza, o nową radę. Nowy burmistrz doskonale sobie poradzi, nowa rada z problemami. Nie głosujmy, jak tu kolega Krzysztof powiedział, bo burmistrz tak chce.
Wniosek nasuwa się prosty – skoro na koniec poprzedniej kadencji nie podnoszono opłat, bo zbliżały się wybory, a ta rozpoczęła się od „blisko 100%” podwyżki, choć dokładniej bliżej jej do 50%, to co będzie czekało mieszkańców po wyborach w 2024? Oby nie było tak, jak zasugerował radny Jaroszek, że nagle z 21 zł/os będziemy płacili ponad 30 zł.
O odpadach komunalnych radni mogą rozmawiać godzinami, poruszając przy okazji kilka pobocznych tematów i próbując przekonywać się wzajemnie, która strona ma rację. Każda ma rację, bo mieszkańcy obciążeni inflacją, coraz trudniej radzą sobie z utrzymaniem, ale również rację mają ci, którzy mówią, że nie można bez końca obciążać budżetu miasta, bo w pewnym momencie zabraknie nawet na oświetlenie ulic czy na inne wydatki. Jak chociażby na basen, który radny Łyżwa chciałby otworzyć nawet latem i dziwi się, że koszty jego funkcjonowania są tak duże, że nie pokrywają ich wpływy z wejściówek.
Za przyjęciem nowej stawki opłaty głosowali radni: Belowski, Jaroszek, Pacan i Szałabaj, przeciwni byli: Abramowicz, Bińkowski, Grzywacz, Kobylas, Łyżwa, Maślanek, Wierzycka i Wydmuch, od głosu wstrzymał się radny Panufnik.